wtorek, 28 października 2014

Jeszcze raz o doświadczeniu ...

Zenon Komar  jeden z rozdziałów swojej książki "Sztuka Spekulacji" zaczyna od cytatu:

"Doświadczenie - elegancka nazwa wszystkich nieprzyjemności jakie nas spotkały w życiu"


Uważam, że w tej sentencji jest sporo prawdy, choć dodałbym że dotyczy to również przyjemności które też przecież od czasu do czasu mogą nam się przydażyć. Odnosząc się do giełdy w mojej opinii to bedzie suma wszystkich  korzystnych i niekorzystnych zdarzeń które bezpośrednio nas doświadczyły. 
Jestem prawie przekonany, że człowiek, który zostaje wciąż poddawamy niekorzystnym doświadczeniom prędzej, czy później zostanie tak sponiewierany przez rynek, że w końcu poddaje się i rezygnuje z inwestowania. (tak może być np. w przypadku inwestowania w długiej bessie). Z kolei ktoś kto będzie tylko mile zaskakiwany, jego akcje będą stale rosły, z rynku będą dopływały wciąż dobre informacje może poczuć się na tyle pewny siebie że straci właściwe rozeznanie sytuacji i przeoczy jakiś ważny punkt zwrotny.
Piszę o tym wszystkim, ponieważ w moim przypadku splot korzystnych i niekorzystnych czynników jest pewnie wypadkową aktualnego stylu inwestowania i ulega on stałej zmianie w zależności od czynników sytuacyjnych.
To nie są zmiany dynamiczne, ponieważ jestem inwestorem długoterminowym i moje obecne pozycje trzymam i akumuluję długie lata. Zdaje sobie jednak sprawę, że kiedyś muszą nastąpić modyfikacje w portfelu włącznie ze sprzedażą akcji i zamianą ich na gotówkę.

Mając dotychczasowy wgląd w historię, a konkretnie w cykle hossa/bessa mogłem wykształcić w sobie szereg postaw inwestycyjnych które powodują że aktualnie jestem w miejscu w którym jestem. Chciałbym zwrócić uwagę, że z perspektywy czasu posiadanie akcji nie zawsze było dla mnie dobrą strategią i to nawet bardzo dobrych spółek.
Szczególnie lata 2007-2009 w których poniosłem dotkliwe straty za które ponoszę pełną odpowiedzialność uświadczyły mnie że najważniejsza dla inwestora szukającecgo wspaniałych okazji jest gotówka. Doskonale pamiętam marzec 2009 i podniecenie jakie towarzyszyło mi widząc skrajnie sponiewierany rynek i przecenione akcje czasem nawet o 70-90%. Była to faza rynku którą wtedy oceniłem jako dołek bessy i jak się później okazało była to ocena właściwa. Jedną z rzeczy o których myślałem wtedy to zbudowanie portfela akcji z potencjałem na przyszłą hossę, a do tego celu jak wiadomo potrzebne były środki.
Potwierdziła się zatem jedna z inwestycyjnych zasad "Cash is King", ale o tym w następnym wpisie ...

piątek, 20 czerwca 2014

Koncentracja, czy dywersyfikacja portfela?

Konstrukcja portfela inwestycyjnego może stworzyć inwestorom wiele dylematów, które trzeba rozwiązać. Jednym z nich jest wybór portfela pod kątem jego dywersyfikacji, bądź koncentracji. W mojej opinii każda z tych metod może być skuteczna mimo, że ma swoje wady i zalety.
Osobiście skłaniam się bardziej do koncentracji w inwestowaniu mając oczywiście świadomość jej wad. Z drugiej strony trudno wytyczyć granicę jeżeli mówi się o tych modelach, bo na przykład dla jednych portfel składający się z papierów dwóch spółek już w pewien sposób jest zdywersyfikowany. Dla innych z kolei taki portfel jest bardzo skoncentrowany i obarczony bardzo wysokim ryzykiem.
Uważam, że w jednym i drugim przypadku istotna jest odpowiednia selekcja spółek kupionych w odpowiednim czasie. Wg, mnie szeroka dywersyfikacja istotna jest dla portfeli dywidendowych, w tym przypadku stanowi ona zabezpieczenie przed zdarzeniami jednorazowymi np. brak wypłaty dywidendy przez spółkę X z takiego portfela.
Zresztą autorytet w tej dziedzinie jakim jest W.Buffet twierdzi:

"Szeroka dywersyfikacja jest konieczna wtedy, gdy inwestorzy nie wiedzą co czynią"

Ja to rozumiem tak, że lepiej inwestować w spółkę dobrą, niż całą masę spółek o wątpliwej kondycji. W praktyce nie jest to jednak takie proste jak pisze Buffet. Najlepsze spółki trzeba wyłowić z całej masy przeciętniaków, a to już wymaga pewnych umiejętności, determinacji i pewnie nie zaszkodzi mieć trochę szczęścia. Po dokonaniu wyboru i zakupu w odpowiednim momencie pozostaje wierzyć w możliwości rozwojowe spółki i kompetencje zarządu. Zgadzam się z Buffetem, że czas jest przyjacielem znakomitego przedsiębiorstwa, a wrogiem miernego, dlatego prędzej, czy później dobre aktywa w portfelu zaczynają rosnąć.


W miarę możliwości idealnie byłoby kupować najlepsze aktywa na rynku, jednak spółki zachowują się bardzo różnie. Szczególnie spółki cykliczne są bardzo kapryśne, ich zmienność potrafi zadziwić nie jednego inwestora, jednak to one dają najwyższe stopy zwrotu. Najwięcej takich spółek mamy w segmencie średnich i małych spółek. O wiele stabilniejsze są spółki ciężkie (te z WIG20), te z kolei uważam świetnie nadają się do portfeli dywidendowych, jak i dla inwestorów bardziej defensywnych nie lubiących większego ryzyka.
Mój realny portfel składa się z 3 spółek,  jedna jest z indeksu WIG50, jedna jest z WIG250 i jedna z rynku NewConnect. Dodatkowo od dwóch miesięcy prowadzę wirtualny portfel spółek dywidendowych na który składa  się  20 spółek ze wszystkich rynków. W niedalekiej przyszłości chciałbym zarządzać właśnie takim portfelem, póki co jestem na etapie obserwacji i opracowania szczegółów technicznych jego powstania ...



środa, 11 czerwca 2014

Pierwsze giełdowe zapiski


Na początku mojej działalności inwestycyjnej starałem się zapisywać wszystkie transakcje w zeszycie, a dla niektórych spółek sporządzałem wykresy na papierze milimetrowym obserwując wahania kursów. Po pozbyciu się danego waloru zaniechałem tych czynności i sporządzałem te zapiski do następnych. 
Po czasie zupełnie mi się to nudziło, bo wydawało się nudne, poza tym wykresy można było znaleźć na ostatnich stronach "PARKIETU". Krokiem milowym w tej dziedzinie był Internet i obiektowy język oprogramowania Java dzięki któremu sporządzane są wykresy on-line z dostępem do narzędzi analizy technicznej.
O ile każdy może zarchiwizować dane transakcji, koszty zakupu i sprzedaży akcji, stopę zwrotu z inwestycji czy koszty prowizji to mało kto podczas tych czynności analizuje aktualną sytuację rynkową, a przede wszystkim komponent emocjonalny transakcji. Owszem, może na początku pojawić się w zależności od powodzenia, albo niepowodzenia jakaś samokrytyka, ale najczęściej trwa ona dość krótko i często o błędach się zapomina, albo zwyczajnie nie chce się o nich pamiętać.
Tak było w moim przypadku i na początku roku 2004 podjąłem decyzję  o prowadzeniu dzienniczka zdarzeń w którym w będę zapisywał swoje subiektywne odczucia na temat giełdy, analizował na bieżąco sytuację portfela, czy pisał o tych sprawach, które z mojego punktu widzenia uważał będę za ważne. Ponieważ nie chciałem sobie robić jakiegoś specjalnego reżimu jeśli chodzi o częstotliwość dokonywanych wpisów robiłem je kiedy po prostu miałem na nie ochotę. W praktyce wyglądało to tak, że otwierałem dokument tekstowy i po wpisaniu daty pisałem o czymś co aktualnie uważałem za istotne. Na początku dziennika wyznaczyłem sobie cel długoterminowy, żeby wiedzieć jaką drogą chcę podążać i zawsze po otwarciu pliku był on dla mnie widoczny. Ciekawie temat dzienniczka opisał pewnien bolger w jednym ze swoich wpisów:

"Być może wyda się komuś śmieszne, że dorosły inwestor prowadzi dzienniczek jak piątoklasista. Nic bardziej mylnego.

6 PRAWD O PISANIU DZIENNICZKA

1. Odciąża to naszą pamięć – nie musimy wszystkiego pamiętać, a w każdej chwili możemy do czegoś wrócić.
2. Poprawia przejrzystość myśli – na papierze łatwo dostrzec to, czego nie widać w głowie. Często jak spiszemy wszystkie „za” i „przeciw” kupnu danego waloru okazuje się nasze rozważania są sprzeczne. Tymczasem w głowie był sygnał już do kupna.
3. Pozwala dostrzec (przypomnieć) w jakim stanie emocjonalnym znajdowaliśmy się podczas najbardziej trafionych/chybionych inwestycji. Po kilku próbach powinna pojawić się widoczna zależność.
4. Z ogromną łatwością możemy wrócić do historii, zobaczyć jak rozwijało się krok po kroku nasze myślenie o rynku. ( o ile nie zgubimy dzienniczka)
5. Pozwala uczyć się na własnych błędach. Często dopiero po upływie jakiegoś czasu widać ewidentnie, gdzie był popełniony błąd. Przypominając sobie o nim – jesteśmy w stanie uniknąć go w przyszłości.
6. Kosztuje nas od 20 do 60 minut dziennie."

Sądzę że punkty powyżej są jak najbardziej prawdziwe, może za wyjątkiem punktu ostatniego - akurat w moim przypadku to zdecydowanie za dużo ...


sobota, 7 czerwca 2014

Istotna zmiana strategii



Początek roku 2004 przyniósł kontynuację trendu wzrostowego i większość inwestorów mogła odnotować na swoich portfelach akcji naprawdę pokaźne wzrosty. Grono spółek już po kilku miesiącach mogło pochwalić się wzrostami rzędu kilkaset procent. 
Taki stan rzeczy oczywiście prędzej, czy później musiał spowodować realizacją zysków przez niektórych inwestorów. Jeżeli rynek nie ulega w tym momencie przesileniu i nie ma zmiany trendu wchodzi wtedy w stan konsolidacji. Na giełdzie panuje wtedy trend boczny tak nielubiany przez inwestorów, szczególnie tych bardziej aktywnych, lubiących dużą zmienność.

Z tej perspektywy czasowej wygląda to bardzo prosto, ale w tamtym czasie miałem spore dylematy. Mój portfel zyskiwał już ponad 100%, a na akcjach  MCI zysk wynosił około 200%, zatem była to stopa zwrotu która była dla mnie całkiem zadowalająca. Cały czas miałem w pamięci poprzednią hossę (internetową) i nie chciałem popełnić tego samego błędu co ostatnio tzn. stracić większość zysku. i postanowiłem sprzedać wszystkie akcje, czekając na jakąś większą korektę, a może bessę.

Chcąc poszerzyć wiedzę z dziedziny inwestycji zacząłem szukać pozycji z literatury giełdowej i trafiłem na pozycję  "Mówi Warren Buffet. Mądrość i humor największego inwestora wszechczasów" autorstwa Janett Lowe. To była moja pierwsza książka o Warrenie Buffecie i od razu spodobał mi się jego styl inwestowania. Mądre cytaty, motta, cała historia tego inwestora naprawdę może człowiekowi dodać motywacji do działania  i dać niezłego "kopa" komuś kto chce odnieść sukces. Ten skromny inwestor z Omahy osiągający bajeczne stopy zwrotu i będący na szczycie najbogatszych ludzi świata może pobudzić wyobraźnię niejednego inwestora, a jego dość prosty styl oparty na  inwestowaniu w wartość w długim terminie przynosi znakomite efekty.

Obecnie pozycji o której wspominałem nie ma w księgarniach internetowych, ale za to są inne oddające istotę inwestowania i mądrość życiową W.Buffeta jak chociażby:

Warren Buffet o biznesie. ePub - ebookNa sposób Warrena BuffettaJak to robi Warren Buffet?


                                                                                     
Warren Buffett inwestuje jak dziewczyna. Dlaczego powinieneś iść w jego ślady?Zarządzanie w stylu Warrena BuffettaI Ty możesz zostać Warrenem Buffettem, czyli inwestowanie skoncentrowane na GPW
                                                                                 

W moim przypadku poznanie strategii Buffeta było kamieniem węgielnym w procesie inwestowania, jednak jego reguły zacząłem wdrażać dopiero po latach. Z pewnych względów o których napiszę później strategia Buffeta nie od razu okazała się dla mnie optymalną, choć na samym początku byłem nią zafascynowany.

wtorek, 3 czerwca 2014

W poszukiwaniu "złotego strzału"

Jak sądzę każdy inwestor, który ma jakieś doświadczenie giełdowe może wskazać spółkę która dała mu w określonym czasie wiele radości. Prawdopodobieństwo tak zwanego  "złotego strzału" z powodów oczywistych jest większe w czasie silnej hossy, niż wtedy gdy rynek jest w bessie, czy w trendzie bocznym. W czasie hossy internetowej bez wątpienia taką inwestycją był dla mnie Optimus i sam fakt, że na początku nowego rynku byka miałem go w portfelu świadczy o tym, że do spółki miałem prawdziwy sentyment.
Pewnie miało  by to sens gdyby spółka została mocno przeceniona, a jej mocne fundamenty pozwoliłyby sądzić, że w przyszłości wróci na ścieżkę wzrostów... 
Akurat w przypadku Optimusa tak się nie stało, spółka powoli staczała się na dno mimo, że była hossa. Pod koniec działalności prawdopodobnie doszło w Optimusie do kolizji z prawem, a 30 października 2006 roku funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali jej prezesa. Wiele szumu zrobiło się wokół spółki i mimo wszystko postanowiłem ją już sobie odpuścić, ponieważ wiele komunikatów było dla przeciętnego inwestora nieczytelnych, a jak się później okazało w Optimusie dochodziło do wewnętrznych walk miedzy dużymi akcjonariuszami. 
Znający historię spółki wiedzą, że po jej przekształceniach powstała spółka CD Projekt RED, która do tej pory święci triumfy w branży gier komputerowych, ale akurat ta spółka mimo, że jest z branży high-tech nigdy nie znalazła się w kręgu moich zainteresowań.

Logo CD Projekt RED

Pod koniec września 2003 roku moja uwaga została zwrócona na spółkę MCI. Główną tego przyczyną był wzrost w przeciągu bardzo krótkiego okresu czasu o 200%. To ciekawe, ale po tak silnym wzroście zdecydowałem się na kupno tych walorów, najpierw kilkaset akcji po 0,90 zł, a trzy miesiące potem na początku roku 2004, po kolejnych wzrostach dokupiłem następny pakiet po 1,34. Środki na zakup MCI niestety już nieco uszczuplone miałem między innymi ze sprzedaży Optimusa i innych spółek, o których wspominałem wcześniej.
Rozwój ciekawych wydarzeń na spółce, o których napiszę później pozwala zakwalifikować ją do moich złotych strzałów, zresztą spółka ta w pewien sposób zdominuje nieco charakter bloga, ale wszystko w swoim czasie ...


sobota, 24 maja 2014

Na fali nowego trendu

Kiedy po wielotygodniowych obserwacjach stwierdziłem że rynek wybił się z marazmu postanowiłem zadziałać i zbudować portfel akcji. Pierwsze akcje w 2003 roku kupowałem we wrześniu, a był to niewielki pakiet  KGHM. Następnie portfel uzupełniłem akcjami ASSECO, GETINU, i PKN Orlen. 
Za resztę gotówki dokupiłem akcje Elektrimu uchodzącego za "cesarza spekulacji" i trochę Stalexportu. Cały czas moja taktyka polegała na grze w krótkim terminie tzn. jak najszybszym zainkasowaniu zysku z pojedyńczej transakcji. 

Jak analizuję teraz historię zleceń widzę, że emocje znowu wtedy wzięły górę i ekscytacja wynikająca ze wzrostów doprowadziła do zakupów w/w spółek na lokalnych górkach. 
Ciekawe w tym temacie są statystyki, które mówią że w czasie "rynku byka" zarabia tylko około 30% inwestorów, reszta niestety traci. Już sama tego świadomość powinna być bodźcem do zastosowania odpowiedniej strategii w czasie gdy rynek jest wzrostowy. Jest to bowiem "czas żniw" i tylko od samego inwestora zależy, czy zbiory będą dobre, czy niekoniecznie. Na chwilę obecną (choć to może się zmienić) cykliczność rynków jest fundamentem moich inwestycji, choć wtedy w drugiej połowie 2003 roku nie zdawałem sobie z tego sprawy. 

W moim przypadku przełom dokonał się parę miesięcy później, gdy trend wzrostowy trwał w najlepsze, a moje pierwsze inwestycje nie przynosiły zamierzonych efektów. Zauważyłem jeden ciekawy mechanizm działający na przestrzeni trwającego rynku hossy.  Otóż w początkowej jej fazie inwestorzy są spekulantami, gdyż pamiętają poprzednią fazę rynku (bessę, lub trend horyzontalny) są najczęściej nieufni i cieszą się małymi zyskami, nie doceniają siły trendu i często pozbawiają się tym samym sporych zarobków. W ten właśnie sposób łamana jest jedna z podstawowych zasad inwestowania:

   Trend is your friend


Gdy taki rynek utrzymuje się dłużej ich nieufność jest coraz mniejsza, nabierają pewności siebie, często zatraca się krytyczny osąd  pod koniec rynku byka i spekulant staje się inwestorem długoterminowym. Jak się potem okazało mechanizm taki zadziałał również w moim przypadku ...


poniedziałek, 19 maja 2014

Dynamiczny początek nowej hossy

Mając świeżo w pamięci hossę internetową zastanawiałem się, czy na giełdzie jeszcze kiedyś wydarzy się zjawisko o podobnej skali ? Widząc jak spółki osiągają coraz to nowe minima kursowe i próbując "ustrzelić" coś na podobieństwo Optimusa jak pisałem w poprzednim poście starałem się łapać górki i dołki na różnych spółkach. 
Ostatecznie skapitulowałem około początku 2002 roku widząc, że ta strategia nie przynosi efektu i mój rachunek inwestycyjny przeszedł w fazę "uśpienia" ...
Moje zainteresowanie giełdą spadło wtedy do minimum, problem był chociażby z czasem, który przeznaczałem wtedy na studiowanie, a że jednocześnie pracowałem nie miałem go za wiele. 
Jeżeli już był jakiś czas na relaks nie odmawiałem sobie udziału ze znajomymi w grach sieciowych i choć był to epizod (całe szczęście) to jeżeli ktoś pamięta z tamtych czasów sieciówkę "Unreal", to wie o czym piszę :)

Kiedy latem 2003 przeglądałem sobie serwisy giełdowe w internecie, jak to robiłem co jakiś czas dla chociażby samego "sportu" zauważyłem zwyżkę notowań większości spółek i nie wyglądało to raczej na korektę wzrostową, a na coś większego. Wtedy, nie zdając sobie z tego sprawy byłem świadkiem narodzin nowego trendu, który potem zagościł na giełdzie na kilka lat, nadszedł czas hossy ...
Na koniec roku 2003 stopy zwrotu z akcji były bardzo satysfakcjonujące dla inwestorów, indeks WIG wzrósł o 45%, a WIRR (wtedy indeks małych spółek) aż o 100%, co było wynikiem dość spektakularnym. W końcu po głębokiej dekoniunkturze rósł przemysł razem wzięty i tak obserwując wskaźnik C/WK w porównaniu do roku 2002 wzrósł z 1.05 do 1,81. Brylował tu przemysł lekki, gdzie wskaźnik ten wzrósł z 0,27 do 1,37. Aż 70 spółek z około 200 osiągnęło stopę zwrotu ponad 100%, co świadczyło o sile rynku, a inwestorzy mogli wtedy naprawdę w czym wybierać ... w przeciągu dosłownie kilku miesięcy giełda została zdominowana przez byki.



czwartek, 15 maja 2014

Ciekawy początek nowej dekady

Kiedy w 2001 roku udało mi się zdać maturę co nie było takie pewne, bo przygotowywałem się sam, zaraz po tym rozpocząłem studia. W tym okresie priorytetem było utrzymanie pracy, bo studia zaoczne trochę kosztowały. Ogólnie to nie był łatwy okres, ponieważ mówiąc kolokwialnie w gospodarce "siadła" koniunktura. W firmie w której pracowałem było podobnie, znacznie spadły obroty z kontrahentami, cały czas słyszeliśmy o oszczędnościach, co jakiś okres czasu dochodziło do zwolnień w naszym, albo w innym dziale.
Jako pracownik z małym stażem starałem się robić swoje, żeby tylko utrzymać pracę i w ten sposób móc pokrywać wszelkie koszty życia z kosztami studiów włącznie.
Sytuacja wtedy była naprawdę trudna i w pewnym momencie dochodziło do absurdów. Kiedyś jeden z pracowników czując w firmie niepewną atmosferę zwrócił się z prośbą do kierownictwa o obniżenie pensji, żeby tyko utrzymać pracę. Ponieważ nasze pensje nie były wygórowane, a o średniej krajowej mogliśmy sobie pomarzyć spotkał się z odmową, ale pracował dalej na tej samej stawce. 
W roku 2002 sytuacja zaczęła się uspokajać, choć w gospodarce wielkiego ożywienia nie było. Sam fakt, że w tym roku aż ośmiokrotnie obniżano stopy procentowe świadczy o problemach ze wzbudzeniem koniunktury. 
Ten rok od strony inwestycji był dla mnie dość istotny za sprawą nabytku w postaci komputera klasy PC i dostępu do internetu. Od razy zmieniłem opcje składania zleceń na rachunku maklerskim. O ile na początku zlecenia składałem osobiście meldując się w biurze maklerskim często stojąc w kolejce, to potem składałem je telefonicznie. Teraz mając dostęp do sieci mogłem robić to zza klawiatury. Inną ciekawą sprawą był dostęp do informacji które do tej pory dostępne były tylko w gazetach. Różne serwisy, wykresy, analizy, fora inwestycyjne były czymś co stało się w zasięgu ręki niemal o każdej porze.

Mając pewne środki finansowe na rachunku maklerskim i korzystając ze zdobyczy internetu próbowałem inwestować je w poszczególne spółki, miałem akcje spółek których nie sposób teraz wyliczyć. Wydaje mi się że popełniałem te same błędy co na początku mojego inwestowania skacząc od spółki do spółki, a nie widząc korzyści w krótkim terminie kupowałem je i sprzedawałem.
Wtedy wybierając inwestycje próbowałem kierować się intuicją i wybierałem spółki które próbowały akuratnie obrać ścieżkę wzrostu, czasem wspierałem się prostymi sygnałami analizy technicznej. Miałem najczęściej nie więcej niż 3 spółki, a były to raz akcje banków (Handlowy, PBK), innym razem akcje spółek o których było najzwyczajniej głośno (np.Universal, Elektrim) . Jeszcze kiedy indziej kupowałem akcje które chwilowo próbowały wybić się ze swoich horyzontalnych kanałów trendowych (Grupa Onet, Hutmen, czy Impexmetal)

W mojej opinii takie poczynania wynikały z nieświadomości aktualnej fazy cyklu koniunkturalnego, rynek akcji w perspektywie długoterminowej był spadkowy, a korekty wzrostowe dawały nadzieję na zarobek i zachęcały do "łapania górek i dołków" przez inwestorów próbujących coś ugrać. Kiedy po latach sięgnąłem po książkę "Wspomnienia gracza Giełdowego"  Edvina Lefevra:


Wspomnienia gracza giełdowego. Wydanie z komentarzem


wiedziałem co wtedy robiłem nie tak. Mimo, że z bohaterem książki (Jesse Livermoore) w wielu kwestiach nie zgadzam się, to jego cytaty  uważam za świetne i doskonale pasujące do moich dotychczasowych poczynań:

"Nie bierz pod uwagę zewnętrznych prognoz, nie ważne skąd by nie pochodziły. Nie łap szczytów i dołków, to zajęcie dla głupców. Ogranicz liczbę posiadanych akcji do liczby którą będziesz w stanie kontrolować. Ciężko śledzić wiele akcji naraz"

"Pamiętaj rynek jest stworzony, by robić w konia większość ludzi przez większość czasu"

"Potrzeba nieustannej aktywności niezależnie od warunków otoczenia rynku jest czynnikiem odpowiedzialnym za wiele strat na giełdzie, nawet wśród profesjonalistów którzy dają sobie sprawę, że codziennie muszą zarobić trochę pieniędzy, gdyż czynsz niestety trzeba opłacać regularnie, a nie tylko w czasie hossy"

Zgadzam się z opinią niektórych, że inwestycji na giełdzie nie można się nauczyć, giełdę trzeba przeżyć, wtedy dopiero można zrozumieć coś, co wydaje się niezrozumiałe. Bardzo cenię sobie biografie ludzi rynku którzy coś przeżyli i odnieśli sukces, z ich relacji można się naprawdę wiele nauczyć i są one wiarygodne. Ich przesłaniem nie jest żadna nauka, czy instruowanie kogoś, tylko prezentacja określonego stylu inwestowania. 
Taką kopalnią wiedzy może być chociażby biografia Jessego Livermoora w książce "Wspomnienia Gracza Giełdowego".. Ten inwestor który dziś na giełdzie obracałby pewnie miliardami dolarów ma do przekazania wiele ciekawych informacji i spostrzeżeń, a jego cytaty to juz klasyka ...


niedziela, 11 maja 2014

Pierwsze podsumowania i analizy

Po pęknięciu bańki internetowej w 2000 roku mój staż na giełdzie wynosił 3 lata i wydawało mi się to już bardzo długo, Teraz wiem z perspektywy czasu, że było to błędne przeświadczenie. Nie mniej jednak wtedy pokusiłem się o parę cennych wniosków, które miały pomóc mi w procesie inwestowania. 
Dodam tylko, że inwestując poznawałem nie tylko samą giełdę, ale głównie siebie i zacząłem obserwować swoje poczynania z "pozycji świadka". Tak postawa sądzę, że pozwala na kontrolowanie swoich emocji, ale też na nabranie odpowiedniego dystansu i chłodnej analizy sytuacji. Główne wnioski jakie wtedy nasuwały mi się były mniej więcej takie:

- wcześniej byłem posiadaczem lokat bankowych na których systematycznie dopisywano procenty, nie mogłem tego samego powiedzieć o akcjach, gdzie kursy większości z nich są bardzo niestabilne i w krótkim terminie wręcz nieprzewidywalne.

- jeżeli kurs akcji spółki X rośnie, lub spada to jest to czymś spowodowane, dlatego istotne jest znalezienie czynników odpowiedzialnych za taki stan rzeczy.

- jeżeli spółka którą posiadam spada do pewnego poziomu którego nie jestem w stanie zaakceptować najlepiej możliwie szybko wyjść z inwestycji (ciąć straty). Z tym wiem że miałem problem, no cóż fajnie jest mieć rację, ale nie zawsze tak jest ...

- jeżeli spółka którą posiadam rośnie muszę mieć świadomość, że nie będzie rosła wiecznie i trzeba opracować jakiś plan wyjścia z inwestycji inkasując maksymalny zysk. (wtedy nie miałem jeszcze takiego planu).

- co jakiś okres czasu na giełdzie występuje prawdziwe szaleństwo, raz kursy akcji rosną do absurdalnych poziomów, innym razem są nieprzyzwoicie tanie. Identyfikacja tych okresów to najlepszy czas na zajęcie,  albo opuszczenie rynku. 

- przesadna aktywność na rynku tzn. częste kupowanie i sprzedawanie akcji prowadzi donikąd. To czysta spekulacja poparta nierzadko subiektywnymi przesłankami. W moim przypadku raczej takie działanie wpływało na uszczuplenie, niż wzrost portfela.

- naprawdę duże stopy zwrotu osiągałem jak potrafiłem trzymać akcje w dłuższym terminie (akcje Optimusa trzymałem przez 1,5 roku)

- inwestowanie, czy spekulacja na giełdzie jest sprawą czysto subiektywną, nikt nie może narzucać nikomu własnego stylu. Warto mimo wszystko poznać wiele strategii dla stworzenia tej jednej unikalnej skrojonej "pod siebie" 

- nigdy nie można o sobie powiedzieć, że wie się wszystko, pokora to jeden z kluczowych czynników w procesie inwestowania, pewność siebie prędzej, czy później prowadzi do porażki

- cały czas trzeba wzbogacać swój warsztat narzędzi inwestycyjnych poprzez analizowanie rynku, czytanie literatury giełdowej, biografii sławnych ludzi rynku, opinii niektórych analityków, analizy wskaźników, wykresów.

- do dostępnych informacji trzeba podchodzić krytycznie, naprawdę cenne informacje raczej nie będą dostępne dla przeciętnego inwestora, dlatego istotne jest czytanie między wierszami.

Mimo że potrafiłem już wtedy wyciągać bardzo proste wnioski, mój stopień zaangażowania na rynku znacznie spadł, co było spowodowane między innymi nauką do matury, a potem rozpoczęciem studiów połączonych z pracą zawodową. 

czwartek, 8 maja 2014

Doświadczenie bańki internetowej

To już 14 lat minęło odkąd byłem świadkiem pierwszej bańki na giełdzie (ale ten czas leci). Bańka ta została nazwana mianem internetowej, a ja byłem jej bezpośrednim uczestnikiem poprzez posiadanie w tym czasie akcji Optimusa, a później Agory. Szkoda, że wtedy nie prowadziłem dzienniczka zdarzeń, byłby tam pewnie ciekawy materiał analityczny odnoszący się do subiektywnych emocji i podejścia do inwestycji ...
O ile na świecie, szczególnie w USA cały proces gwałtownie zaczął się rozwijać w 1995 roku co widać  doskonale na długoterminowym wykresie Nasdaq, to u nas było to znacznie później, chociażby z tego względu że na giełdzie  nie było wiele spółek nowej gospodarki.



Osobiście poza Optimusem którego byłem wtedy szczęśliwym posiadaczem kojarzę jeszcze Agorę, której miałem wtedy mały pakiecik akcji, spółkę 7bulls (spółka istnieje, ale wycofano ją z GPW). W tamtych czasach wystarczyło tylko, że jakaś spółka ogłosiła że wchodzi w branżę informatyczną i to było wystarczającym bodźcem do dynamicznego wzrostu jej notowań.
Dowodem tutaj są akcje Optimusa, którego wzrost był wręcz imponujący !! Kurs min. z 1999 roku na poziomie około 33 zł wzrósł do poziomu 377zł rok później. Gdybym wtedy sprzedał te akcje uzyskałbym bajeczną wręcz stopę zwrotu z zainwestowanego kapitału na poziomie około 850%.
Powodem ówczesnej "internetowej gorączki" na przykład w USA była premiera przeglądarki Netscape i możliwość przeglądania internetu, a potem  Windowsa 95 z przeglądarką Internet Explorer. Nie bez znaczenia były również niskie stopy procentowe i konieczność szukania branż, w których byłaby możliwość pomnożenia kapitału. Takie możliwości dawał internet, gdzie można było zdobyć środki przedstawiając swoją nie zawsze perspektywiczną koncepcję biznesu.

I tak technologiczny indeks  Nasdaq osiągnął rekordową wartość w marcu 2001, a było to ponad 5100 punktów i jak do tej pory nie pobił tego poziomu.


W Polsce z kolei swoje najlepsze czasy miał indeks nowych technologi TechWiG, który tylko w styczniu 2000 roku wzrósł o 22%, a w lutym osiągając szczyt było to 77%. Potem było już tylko gorzej i z miesiąca na miesiąc indeksy traciły na wartości, a  ludzie widząc spadki tracili wiarę w spółki "nowej gospodarki".
Wiele firm wtedy poupadało nie realizując założeń z przedstawionych biznesplanów, ale te które przetrwały  ciężki okres po pęknięciu bańki internetowej dziś należą do potentatów i wciąż się doskonale rozwijają (Google, eBay, Amazon).
Teraz z perspektywy czasu wszystko wydaje się proste, ale wtedy miałem na ten temat inne zdanie. Byłem częścią tłumu który cechował wielki entuzjazm do zachodzących zmian. Mając akcje spółki z branży cieszyłem się kiedy mogłem w tych zmianach uczestniczyć, choćby przez wzrost wartości posiadanych akcji. Jednak moment kiedy czar prysł, był dla mnie momentem uśpienia i kiedy spółka zaczęła tracić na wartości ignorowałem istotne rynkowe sygnały o których wtedy nie miałem zielonego pojęcia. Moment zwątpienia przyszedł kiedy kurs akcji Optimusa z ceny max 377zł zapikował do poziomu poniżej 100zł.
Wtedy wyszedłem z rynku i mimo, że transakcja w sumie okazała się zyskowną nie do końca byłem z niej zadowolony tracąc możliwość większego zysku.

Przykład Optimusa był bardzo ciekawym doświadczeniem, mimo że nie było ono kosztowne od strony finansowej, to był to dla mnie prawdziwy test i to przez duże T.

wtorek, 6 maja 2014

Pierwsza inwestycja na długi termin ...

Kiedy pod koniec 1998 roku straciłem pracę i rozglądałem się za nową miałem sporo czasu i mogłem bardziej przyjrzeć się rynkowi akcji. W tym czasie szukając nowej posady na etacie od czasu do czasu przeglądałem gazetę Parkiet, gdzie coraz więcej było artykułów promujących branżę informatyczną i internetową. Doskonale pamiętałem lidera wzrostów z roku 1995 jakim była spółka Computerland (obecnie Sygnity), która wówczas dała jednoroczną stopę zwrotu z akcji w wysokości niecałe 400%.
Mając trochę wolnych środków postanowiłem znowu wejść na rynek i mój wybór padł na firmę OPTIMUS.

Kto interesował się rynkiem komputerów w Polsce wie, że w latach 90-tych spółka ta  była jednym z większych producentów pecetów w Polsce, laptopów, potem kas fiskalnych i wreszcie była twórcą wiodącego portalu internetowego Onet.pl. 
Za jedną akcję Optimusa, a było to w styczniu 1999 roku zapłaciłem około 40zł. i spokojnie czekałem na rozwój sytuacji ... nie minęło dwa może trzy tygodnie i kurs zaczął dynamicznie piąć się do góry. Kiedy na rachunku z akcjami Optimusa pokazał się pokaźny zysk zacząłem się zastanawiać kiedy go zrealizować i pierwszy poziom jak sobie założyłem to 100%, zatem chciałem podwoić kapitał. 
Chciałem wykorzystać swoje dotychczasowe doświadczenia z akcjami spółki Ocean i ŁdaSA (tych spółek już nie ma), gdzie po udanej spekulacji zwrot z inwestycji sięgał grubo ponad 100%. Tak się jednak nie stało i mając akcje Optimusa, które zyskiwały już u mnie grubo ponad 100% sytuację obserwowałem dalej ...



niedziela, 4 maja 2014

Od tradera do inwestora długoterminowego cz.2

Koniec lat 90-tych ubiegłego wieku był dla mnie bardzo ciekawy. Zatrudniłem się w znanej korporacji na Śląsku i pierwsze co mnie tam zachwyciło to organizacja w zachodnim stylu wspomagana komputeryzacją na szeroką skalę. Jako dotychczasowy posiadacz komputera osobistego Commodore 64 cały czas nie mogłem się nadziwić możliwościami nowych maszyn. 
Te z kolei były dobrem luksusowym, ponieważ koszt monitora z komputerem klasy PC oscylował w granicach 5 tys.złotych, z kolei laptopy z najniższej półki kosztowały około 10tys.!! , zatem dla wielu zakup takiego sprzętu pozostawał w sferze marzeń, dla mnie zresztą też, a jeżeli tylko była możliwość w pracy zasiadałem za klawiaturą i poznawałem możliwości Pecetów nie mogąc wyjść z podziwu.
Jeszcze większe zdumienie wywołał u mnie Internet i jego możliwości. Polska uzyskała dostęp do internetu w 1991 jak USA zniosły blokady sieciowe na połączenia z naszego kraju.
Pierwszy polski portal Wirtualna Polska zastartował w 1995 roku, a Onet w 1996. Znane wszystkim Allegro zaczęło działać w 1999 roku. Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę z racji tych wydarzeń, ale badacze tych przemian na całym świecie określili to zjawisko mianem "rewolucji informatycznej". Jak dotychczas w dziejach ludzkości były tylko dwa takie wydarzenia które wpłynęły znacząco na życie ludzi. Była to rewolucja agrarna i rewolucja przemysłowa. Nie będę się rozwodził nad tymi zjawiskami, ale świetnie opisuje je amerykański futurolog Alvin Toffler w książkach "Początek nowej cywilizacji", albo "Trzecia fala".

Jak to już w historii ludzkości się zdarzało także rewolucja informatyczna była dziełem nowych bohaterów którzy w odróżnieniu od bohaterów poprzedniej rewolucji przemysłowej często nie posiadali wielkiego kapitału, ale za to nadrabiali to niebywałą wiedzą, wyobraźnią i niesamowitym zapałem do pracy. Wymienię tu chociażby takich ludzi jak Bill Gates, Steve Jobs, Michael Dell, Lary Page, Sergiej Brin, Mark Zuckerberg i wielu innych. Ludzie ci z pewnością mają spory wkład w rozwoju cywilizacji i dzięki nim śmiało można powiedzieć, że weszliśmy na wyższy stopień rozwoju ludzkości.Jak się później  okazało w moim przypadku świadomość tych zmian miała kluczowe znaczenie w podejściu do inwestycji ...


piątek, 2 maja 2014

Od tradera do inwestora długoterminowego cz.1

Jak wiadomo sukces na giełdzie zależy od tego jaką potrafimy osiągnąć stopę zwrotu z inwestycji. Oczywiście najlepiej byłoby żeby była wysoka, nawet bardzo wysoka, zatem można ująć w skrócie że trzeba kupić tanio, a sprzedać drogo. Sytuacja wygląda jeszcze lepiej jeżeli kupi się bardzo tanio, a sprzeda bardzo drogo, zatem teoretycznie jest to dość proste. 
Żeby było jeszcze prostsze można to udokumentować kilkoma  wykresami, ale zrobię to w następnych postach, bo sprawa jest niezwykle ciekawa. 
Zaczynając przygodę z inwestowaniem nawet nie pamiętam w jakiej fazie był rynek akcji, może to była dystrybucja, akumulacja, albo trend boczny, w każdym razie moje akcje, a były to akcje Zakładów Tłuszczowych Kruszwica zaczęły tanieć i żeby nie ponieść większej straty sprzedałem je w niedługim czasie . Tak na marginesie to kryterium wyboru właśnie tych akcji była możliwość uzyskania ulgi podatkowej i tak oprócz akcji wpadło mi jeszcze 20% zwrotu z podatku. Wtedy była to ciekawa praktyka stosowana przy sprzedaży spółek z udziałem Skarbu Państwa i w zasadzie wszystkie sprzedawały się na pniu przynosząc już na otwarciu niezłe stopy zwrotu.
Najstarsi inwestorzy (ja nie) pamiętają debiut Banku Śląskiego, gdzie cena podczas debiutu była o ponad 13 razy wyższa od emisyjnej. Można sobie zadać pytanie kto tak te akcje wyceniał i kto tworzył prospekt emisyjny ? 
 
Wiem tylko, że jak kupowałem moje pierwsze akcje, a potem akcje wielu innych spółek poruszałem się po rynku bezwładnie bardziej kierując się chęcią szybkiego zysku, intuicją, byłem aktywny, nawet bardzo aktywny ... poruszałem się od transakcji do transakcji podliczając raz zyski, raz straty. Ponieważ grałem małym kapitałem bardziej traktowałem to jako zabawę, w miarę jak stopniowo dokapitalizowałem rachunek i pojawiły się jakieś większe emocje moja przygoda z giełdą stała się poważniejsza. 
Mimo że grałem większymi pieniędzmi mój status specjalnie się nie zmienił, minęło może jakieś 2 lata i mój rachunek inwestycyjny został uszczuplony o środki które przeznaczyłem na zakup samochodu, a notowania giełdowe sprawdzałem sobie dla sportu z czystego sentymentu dla chociażby kilku spółek które posiadałem kiedyś w portfelu.
Na rachunku pieniężnym zostały mi tylko niewielkie środki które za bardzo nie wiedziałem jak ulokować bo rynek w tym czasie był niemrawy i niewiele się działo, a był to początek roku 1998  ...

sobota, 26 kwietnia 2014

Motywacja - jeden z kluczy do sukcesu na giełdzie

Zanim wspomnę coś o motywacji przytoczę motto, które ma istotny wpływ na jej poziom:
         "Jeżeli sam się nie zdyscyplinujesz, zdyscyplinują Cię inni ... "
Jak wiadomo każde działanie wymaga określonej motywacji, aby je wogóle podjąć. Zatem od razu nasuwa się pytanie co może motywować do inwestowania na giełdzie ? 
Jak dla mnie odpowiedź jest banalnie prosta, chodzi oczywiście o zarabianie pieniędzy, choć ta kwestia wymaga rozwinięcia ...
Gdyby sprawa sprowadzała się tylko do pieniędzy wystarczyłaby mi praca na etacie, którą teraz wykonuję i mimo że daje mi przyzwoity poziom zadowolenia zawsze szukałem  czegoś co potrafi poszerzyć horyzonty i jednocześnie przynieść dodatkowe dochody. 
Śmiało mogę napisać po latach, że giełda potrafi sprostać takim oczekiwaniom i choć na początku sprawy wyglądają na niezwykle zagmatwane, potem wszystko układa się w logiczną całość. To motywacja do działanie powoduje, że chcemy robić coś jak najlepiej, uczymy się, angażujemy się finansowo, emocjonalnie i czasowo. 
Pomimo, że  cel  inwestycji to  zarabianie pieniędzy, jak dla   mnie nie są  one celem nadrzędnym, a tylko narzędziem do realizacji marzeń. Te z kolei są różne, jedne kosztowne inne mniej, mogą być czasem bardzo pospolite, albo dość wyszukane. Jeżeli zatem  mają   decydować o naszej jakości życie i być   elementem sukcesu dlaczego ich nie realizować ?!

Obserwując ilość rachunków inwestycyjnych można zauważyć, że od paru lat mamy stabilizację i specjalnie nie przybywa nowych inwestorów. Sądzę jednak że przyszłość przyniesie nam nowe wyzwania, jak chociażby konieczność samodzielnego gromadzenia środków na starość. Jak wiadomo OFE idą do likwidacji, zatem ich rola na giełdzie będzie niewielka, z kolei wielkość emerytury z ZUS-u już może co niektórym spędzać sen z powiek ...
 
Pozostawienie ludzi samym sobie, a wygląda na to, że nasz rząd w tej kwestii jest bezradny nie wróży dobrze przyszłym emerytom ... samo podniesienie wieku emerytalnego będące szukaniem oszczędności, a przymykanie oka na grupy uprzywilejonane świadczy o hipokryzji kolejnych grup rządzących.
Zresztą społeczeństawa zachodu i nasze starzeją się, a problem z wypłatami emerytur związany z niedotrzymaniem tzw.umowy pokoleniowej może być naprawdę spory ...
Ciekawą poyzcją poruszającą ten problem jest "Przepowiednia bogatego ojca" R.Kiyosakiego, oby tylko czarne wizje autora zawarte w tej książce nie sprawdziły się, choć dają wiele do myślenia ...
Przepowiednia bogatego ojca


wtorek, 22 kwietnia 2014

Specyfika literatury giełdowej ...

Wszelkie materiały na temat giełdy, a konkretnie ich właściwy dobór jak się później okazało w moim konkretnym przypadku nie było wcale takie proste. O ile na początku przygody z inwestowaniem człowiek się nad tym specjalnie nie zastanawiał, to po dłuższym czasie trzeba było coś zmienić. Dobitnym przykładem jest tutaj właściwy dobór literatury z zakresu giełdy. O ile na początku powstania rynku kapitałowego w Polsce był jej deficyt i biblią dla inwestorów mogła być zresztą całkiem dobra "Sztuka Spekulacji" to po latach można było zaobserwować swoisty zalew literatury tego pokroju. No właśnie i tu pojawia się pytanie co wybrać, aby najlepiej na tym skorzystać ?
Jaka książka najlepiej spełni moje oczekiwania i spowoduje że stanę się lepszym, skuteczniejszym inwestorem?
Dla mnie sprawa jest już oczywista, choć do pewnych wniosków dochodziłem przez dłuższy czas i postaram się co nieco wyjaśnić. Na początku mojej przygody z giełdą starałem się akcje kupować i sprzedawać z zyskiem dlatego chciałem być dobrym traderem ... mimo wszystko wyniki moich transakcji nie były dobre i takie inwestycje powodowały u mnie pewien dyskomfort.
Teraz już wiem że najlepiej czuję się jako inwestor długoterminowy, dlatego interesuje mnie literatura z dziedziny tych inwestycji.

Chyba najważniejsza kwestia dla mnie to autorzy publikacji. Dla mnie wzorem do naśladowania są ludzie sukcesu, którzy mają na koncie spore osiągnięcia i sprawdzili się jak wybitni inwestorzy. Skoro tym ludziom udało się odnieść sukces, to  stosując się do ich wskazówek istnieje prawdopodobieństo, że może akurat i mi się uda.
Nie chcę nikogo obrazić, ale pojawiło się wielu ludzi znikąd, autorów książek publikacji, analityków, i innych których staram się unikać. Ludzie Ci uczą inwestowania, zachęcają do zapisywania się na różne kursy, starają się prowadzić przyszłego inwestora za rączkę, a sami często nie kupili nawet jednej akcji. Czy za wzór chcielibyśmy mieć takich "pseudo nauczycieli"?
Swoistą grupą są też wykładowcy akademiccy, który publikują swoje "wypociny" opisując teorie na temat giełdy niezrozumiałym bełkotem i tysiącami wzorów. Tym samym robią krzywdę swoim studentom będącym przecież potencjalnymi przyszłymi inwestorami.
 
Uważam że każdy przekaz powinien być prosty i zrozumiały dla ludzi potrafiących logicznie myśleć, bo "sukces tkwi w prostocie" i tak też jest wg. mnie z inwestowaniem. 
To właśnie "inwestycyjny bełkot" autorów książek, analityków, czy innych pisarzy giełdowych powoduje to, że ludzie szybko się zniechęcają do wejścia na rynek sądząc, że to nie dla nich, a wiedza z tej dziedziny należy do tajemnej, niedostępnej dla przeciętnego śmiertelnika ...

Myślę że szukając autorytetów od których moglibyśmy się czegoś nauczyć, to oprócz tych z dziedziny inwestowania wiele wskazówek otrzymamy od znanych ludzi biznesu, polityki, sportu, wojskowości, medycyny, a nawet religii i innych ... ciekawe nieprawdaż ?
Giełda związana jest ściśle z ekonomią, a ta z kolei należy do nauk społecznych, stąd mamy tak szerokie spektrum dziedzin z którymi można znaleźć powiązanie. 
Rozpoczynając inwestowanie na giełdzie najważniejsza jest wg. mnie motywacja, zresztą to ona kierunkuje nasze działanie w różnych dziedzinach życia, ale w tym przypadku to element, który determinuje nasz start w świecie inwestycji ... 

czwartek, 17 kwietnia 2014

Cykle koniunkturalne, a inwestowanie cd.

W poprzednim już dość odległym poście wkleiłem wykres indeksu SWIG80. Sytuacja na giełdzie zmieniła się na tyle że tego indeksu już nie ma. W zamian za to indeksy mniejszych spółek reprezentuje  WIG50 i WIG250. Ponieważ WIG250 w miarę wiernie odzwierciedla wykres swojego poprzednika wklejam go w czasie rzeczywistym tj. po okresie 3 lat. W poprzednim wpisie na wykresie widać dodatkowo prostą średnią wykłądniczą EMA21, podobna zresztą średnia jest na aktualnym. To bardzo proste narzędzie które oferuje każdy program do analizy technicznej okazało się dość pomocne w hossie i przy zachowaniu dyscypliny również w bessie ... pozwoliło na  określenie momentów wyjścia i wyjścia z rynku.
Pomimo, że raczej inwestuje fundamentalnie absolutnie nie bagatelizuję techniki i w mojej opinni jest ona swietnym uzupełnieniem w chwilach decydujących na rynku, głownie w początkach i końcach rynków byka i niedźwiedzia ...


 Wykres indeksu WIG250

Obserwując powyższy wykres i mając świadomość cykli koniunkturalnych w gospodarce inwestowanie staje się dużo prostsze, bo wtedy można stworzyć plan i swoistą unikalną strategię działania tak ważną w skutecznym inwestowaniu.

"Ludzie nie planują przegrywać, przegrywają bo nie planują"

www.maklerska.pl