Kiedy w 2001 roku udało mi się zdać maturę co nie było takie pewne, bo przygotowywałem się sam, zaraz po tym rozpocząłem studia. W tym okresie priorytetem było utrzymanie pracy, bo studia zaoczne trochę kosztowały. Ogólnie to nie był łatwy okres, ponieważ mówiąc kolokwialnie w gospodarce "siadła" koniunktura. W firmie w której pracowałem było podobnie, znacznie spadły obroty z kontrahentami, cały czas słyszeliśmy o oszczędnościach, co jakiś okres czasu dochodziło do zwolnień w naszym, albo w innym dziale.
Jako pracownik z małym stażem starałem się robić swoje, żeby tylko utrzymać pracę i w ten sposób móc pokrywać wszelkie koszty życia z kosztami studiów włącznie.
Sytuacja wtedy była naprawdę trudna i w pewnym momencie dochodziło do absurdów. Kiedyś jeden z pracowników czując w firmie niepewną atmosferę zwrócił się z prośbą do kierownictwa o obniżenie pensji, żeby tyko utrzymać pracę. Ponieważ nasze pensje nie były wygórowane, a o średniej krajowej mogliśmy sobie pomarzyć spotkał się z odmową, ale pracował dalej na tej samej stawce.
W roku 2002 sytuacja zaczęła się uspokajać, choć w gospodarce wielkiego ożywienia nie było. Sam fakt, że w tym roku aż ośmiokrotnie obniżano stopy procentowe świadczy o problemach ze wzbudzeniem koniunktury.
Ten rok od strony inwestycji był dla mnie dość istotny za sprawą nabytku w postaci komputera klasy PC i dostępu do internetu. Od razy zmieniłem opcje składania zleceń na rachunku maklerskim. O ile na początku zlecenia składałem osobiście meldując się w biurze maklerskim często stojąc w kolejce, to potem składałem je telefonicznie. Teraz mając dostęp do sieci mogłem robić to zza klawiatury. Inną ciekawą sprawą był dostęp do informacji które do tej pory dostępne były tylko w gazetach. Różne serwisy, wykresy, analizy, fora inwestycyjne były czymś co stało się w zasięgu ręki niemal o każdej porze.
Mając pewne środki finansowe na rachunku maklerskim i korzystając ze zdobyczy internetu próbowałem inwestować je w poszczególne spółki, miałem akcje spółek których nie sposób teraz wyliczyć. Wydaje mi się że popełniałem te same błędy co na początku mojego inwestowania skacząc od spółki do spółki, a nie widząc korzyści w krótkim terminie kupowałem je i sprzedawałem.
Mając pewne środki finansowe na rachunku maklerskim i korzystając ze zdobyczy internetu próbowałem inwestować je w poszczególne spółki, miałem akcje spółek których nie sposób teraz wyliczyć. Wydaje mi się że popełniałem te same błędy co na początku mojego inwestowania skacząc od spółki do spółki, a nie widząc korzyści w krótkim terminie kupowałem je i sprzedawałem.
Wtedy wybierając inwestycje próbowałem kierować się intuicją i wybierałem spółki które próbowały akuratnie obrać ścieżkę wzrostu, czasem wspierałem się prostymi sygnałami analizy technicznej. Miałem najczęściej nie więcej niż 3 spółki, a były to raz akcje banków (Handlowy, PBK), innym razem akcje spółek o których było najzwyczajniej głośno (np.Universal, Elektrim) . Jeszcze kiedy indziej kupowałem akcje które chwilowo próbowały wybić się ze swoich horyzontalnych kanałów trendowych (Grupa Onet, Hutmen, czy Impexmetal)
W mojej opinii takie poczynania wynikały z nieświadomości aktualnej fazy cyklu koniunkturalnego, rynek akcji w perspektywie długoterminowej był spadkowy, a korekty wzrostowe dawały nadzieję na zarobek i zachęcały do "łapania górek i dołków" przez inwestorów próbujących coś ugrać. Kiedy po latach sięgnąłem po książkę "Wspomnienia gracza Giełdowego" Edvina Lefevra:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz