wtorek, 28 października 2014

Jeszcze raz o doświadczeniu ...

Zenon Komar  jeden z rozdziałów swojej książki "Sztuka Spekulacji" zaczyna od cytatu:

"Doświadczenie - elegancka nazwa wszystkich nieprzyjemności jakie nas spotkały w życiu"


Uważam, że w tej sentencji jest sporo prawdy, choć dodałbym że dotyczy to również przyjemności które też przecież od czasu do czasu mogą nam się przydażyć. Odnosząc się do giełdy w mojej opinii to bedzie suma wszystkich  korzystnych i niekorzystnych zdarzeń które bezpośrednio nas doświadczyły. 
Jestem prawie przekonany, że człowiek, który zostaje wciąż poddawamy niekorzystnym doświadczeniom prędzej, czy później zostanie tak sponiewierany przez rynek, że w końcu poddaje się i rezygnuje z inwestowania. (tak może być np. w przypadku inwestowania w długiej bessie). Z kolei ktoś kto będzie tylko mile zaskakiwany, jego akcje będą stale rosły, z rynku będą dopływały wciąż dobre informacje może poczuć się na tyle pewny siebie że straci właściwe rozeznanie sytuacji i przeoczy jakiś ważny punkt zwrotny.
Piszę o tym wszystkim, ponieważ w moim przypadku splot korzystnych i niekorzystnych czynników jest pewnie wypadkową aktualnego stylu inwestowania i ulega on stałej zmianie w zależności od czynników sytuacyjnych.
To nie są zmiany dynamiczne, ponieważ jestem inwestorem długoterminowym i moje obecne pozycje trzymam i akumuluję długie lata. Zdaje sobie jednak sprawę, że kiedyś muszą nastąpić modyfikacje w portfelu włącznie ze sprzedażą akcji i zamianą ich na gotówkę.

Mając dotychczasowy wgląd w historię, a konkretnie w cykle hossa/bessa mogłem wykształcić w sobie szereg postaw inwestycyjnych które powodują że aktualnie jestem w miejscu w którym jestem. Chciałbym zwrócić uwagę, że z perspektywy czasu posiadanie akcji nie zawsze było dla mnie dobrą strategią i to nawet bardzo dobrych spółek.
Szczególnie lata 2007-2009 w których poniosłem dotkliwe straty za które ponoszę pełną odpowiedzialność uświadczyły mnie że najważniejsza dla inwestora szukającecgo wspaniałych okazji jest gotówka. Doskonale pamiętam marzec 2009 i podniecenie jakie towarzyszyło mi widząc skrajnie sponiewierany rynek i przecenione akcje czasem nawet o 70-90%. Była to faza rynku którą wtedy oceniłem jako dołek bessy i jak się później okazało była to ocena właściwa. Jedną z rzeczy o których myślałem wtedy to zbudowanie portfela akcji z potencjałem na przyszłą hossę, a do tego celu jak wiadomo potrzebne były środki.
Potwierdziła się zatem jedna z inwestycyjnych zasad "Cash is King", ale o tym w następnym wpisie ...

piątek, 20 czerwca 2014

Koncentracja, czy dywersyfikacja portfela?

Konstrukcja portfela inwestycyjnego może stworzyć inwestorom wiele dylematów, które trzeba rozwiązać. Jednym z nich jest wybór portfela pod kątem jego dywersyfikacji, bądź koncentracji. W mojej opinii każda z tych metod może być skuteczna mimo, że ma swoje wady i zalety.
Osobiście skłaniam się bardziej do koncentracji w inwestowaniu mając oczywiście świadomość jej wad. Z drugiej strony trudno wytyczyć granicę jeżeli mówi się o tych modelach, bo na przykład dla jednych portfel składający się z papierów dwóch spółek już w pewien sposób jest zdywersyfikowany. Dla innych z kolei taki portfel jest bardzo skoncentrowany i obarczony bardzo wysokim ryzykiem.
Uważam, że w jednym i drugim przypadku istotna jest odpowiednia selekcja spółek kupionych w odpowiednim czasie. Wg, mnie szeroka dywersyfikacja istotna jest dla portfeli dywidendowych, w tym przypadku stanowi ona zabezpieczenie przed zdarzeniami jednorazowymi np. brak wypłaty dywidendy przez spółkę X z takiego portfela.
Zresztą autorytet w tej dziedzinie jakim jest W.Buffet twierdzi:

"Szeroka dywersyfikacja jest konieczna wtedy, gdy inwestorzy nie wiedzą co czynią"

Ja to rozumiem tak, że lepiej inwestować w spółkę dobrą, niż całą masę spółek o wątpliwej kondycji. W praktyce nie jest to jednak takie proste jak pisze Buffet. Najlepsze spółki trzeba wyłowić z całej masy przeciętniaków, a to już wymaga pewnych umiejętności, determinacji i pewnie nie zaszkodzi mieć trochę szczęścia. Po dokonaniu wyboru i zakupu w odpowiednim momencie pozostaje wierzyć w możliwości rozwojowe spółki i kompetencje zarządu. Zgadzam się z Buffetem, że czas jest przyjacielem znakomitego przedsiębiorstwa, a wrogiem miernego, dlatego prędzej, czy później dobre aktywa w portfelu zaczynają rosnąć.


W miarę możliwości idealnie byłoby kupować najlepsze aktywa na rynku, jednak spółki zachowują się bardzo różnie. Szczególnie spółki cykliczne są bardzo kapryśne, ich zmienność potrafi zadziwić nie jednego inwestora, jednak to one dają najwyższe stopy zwrotu. Najwięcej takich spółek mamy w segmencie średnich i małych spółek. O wiele stabilniejsze są spółki ciężkie (te z WIG20), te z kolei uważam świetnie nadają się do portfeli dywidendowych, jak i dla inwestorów bardziej defensywnych nie lubiących większego ryzyka.
Mój realny portfel składa się z 3 spółek,  jedna jest z indeksu WIG50, jedna jest z WIG250 i jedna z rynku NewConnect. Dodatkowo od dwóch miesięcy prowadzę wirtualny portfel spółek dywidendowych na który składa  się  20 spółek ze wszystkich rynków. W niedalekiej przyszłości chciałbym zarządzać właśnie takim portfelem, póki co jestem na etapie obserwacji i opracowania szczegółów technicznych jego powstania ...



środa, 11 czerwca 2014

Pierwsze giełdowe zapiski


Na początku mojej działalności inwestycyjnej starałem się zapisywać wszystkie transakcje w zeszycie, a dla niektórych spółek sporządzałem wykresy na papierze milimetrowym obserwując wahania kursów. Po pozbyciu się danego waloru zaniechałem tych czynności i sporządzałem te zapiski do następnych. 
Po czasie zupełnie mi się to nudziło, bo wydawało się nudne, poza tym wykresy można było znaleźć na ostatnich stronach "PARKIETU". Krokiem milowym w tej dziedzinie był Internet i obiektowy język oprogramowania Java dzięki któremu sporządzane są wykresy on-line z dostępem do narzędzi analizy technicznej.
O ile każdy może zarchiwizować dane transakcji, koszty zakupu i sprzedaży akcji, stopę zwrotu z inwestycji czy koszty prowizji to mało kto podczas tych czynności analizuje aktualną sytuację rynkową, a przede wszystkim komponent emocjonalny transakcji. Owszem, może na początku pojawić się w zależności od powodzenia, albo niepowodzenia jakaś samokrytyka, ale najczęściej trwa ona dość krótko i często o błędach się zapomina, albo zwyczajnie nie chce się o nich pamiętać.
Tak było w moim przypadku i na początku roku 2004 podjąłem decyzję  o prowadzeniu dzienniczka zdarzeń w którym w będę zapisywał swoje subiektywne odczucia na temat giełdy, analizował na bieżąco sytuację portfela, czy pisał o tych sprawach, które z mojego punktu widzenia uważał będę za ważne. Ponieważ nie chciałem sobie robić jakiegoś specjalnego reżimu jeśli chodzi o częstotliwość dokonywanych wpisów robiłem je kiedy po prostu miałem na nie ochotę. W praktyce wyglądało to tak, że otwierałem dokument tekstowy i po wpisaniu daty pisałem o czymś co aktualnie uważałem za istotne. Na początku dziennika wyznaczyłem sobie cel długoterminowy, żeby wiedzieć jaką drogą chcę podążać i zawsze po otwarciu pliku był on dla mnie widoczny. Ciekawie temat dzienniczka opisał pewnien bolger w jednym ze swoich wpisów:

"Być może wyda się komuś śmieszne, że dorosły inwestor prowadzi dzienniczek jak piątoklasista. Nic bardziej mylnego.

6 PRAWD O PISANIU DZIENNICZKA

1. Odciąża to naszą pamięć – nie musimy wszystkiego pamiętać, a w każdej chwili możemy do czegoś wrócić.
2. Poprawia przejrzystość myśli – na papierze łatwo dostrzec to, czego nie widać w głowie. Często jak spiszemy wszystkie „za” i „przeciw” kupnu danego waloru okazuje się nasze rozważania są sprzeczne. Tymczasem w głowie był sygnał już do kupna.
3. Pozwala dostrzec (przypomnieć) w jakim stanie emocjonalnym znajdowaliśmy się podczas najbardziej trafionych/chybionych inwestycji. Po kilku próbach powinna pojawić się widoczna zależność.
4. Z ogromną łatwością możemy wrócić do historii, zobaczyć jak rozwijało się krok po kroku nasze myślenie o rynku. ( o ile nie zgubimy dzienniczka)
5. Pozwala uczyć się na własnych błędach. Często dopiero po upływie jakiegoś czasu widać ewidentnie, gdzie był popełniony błąd. Przypominając sobie o nim – jesteśmy w stanie uniknąć go w przyszłości.
6. Kosztuje nas od 20 do 60 minut dziennie."

Sądzę że punkty powyżej są jak najbardziej prawdziwe, może za wyjątkiem punktu ostatniego - akurat w moim przypadku to zdecydowanie za dużo ...


sobota, 7 czerwca 2014

Istotna zmiana strategii



Początek roku 2004 przyniósł kontynuację trendu wzrostowego i większość inwestorów mogła odnotować na swoich portfelach akcji naprawdę pokaźne wzrosty. Grono spółek już po kilku miesiącach mogło pochwalić się wzrostami rzędu kilkaset procent. 
Taki stan rzeczy oczywiście prędzej, czy później musiał spowodować realizacją zysków przez niektórych inwestorów. Jeżeli rynek nie ulega w tym momencie przesileniu i nie ma zmiany trendu wchodzi wtedy w stan konsolidacji. Na giełdzie panuje wtedy trend boczny tak nielubiany przez inwestorów, szczególnie tych bardziej aktywnych, lubiących dużą zmienność.

Z tej perspektywy czasowej wygląda to bardzo prosto, ale w tamtym czasie miałem spore dylematy. Mój portfel zyskiwał już ponad 100%, a na akcjach  MCI zysk wynosił około 200%, zatem była to stopa zwrotu która była dla mnie całkiem zadowalająca. Cały czas miałem w pamięci poprzednią hossę (internetową) i nie chciałem popełnić tego samego błędu co ostatnio tzn. stracić większość zysku. i postanowiłem sprzedać wszystkie akcje, czekając na jakąś większą korektę, a może bessę.

Chcąc poszerzyć wiedzę z dziedziny inwestycji zacząłem szukać pozycji z literatury giełdowej i trafiłem na pozycję  "Mówi Warren Buffet. Mądrość i humor największego inwestora wszechczasów" autorstwa Janett Lowe. To była moja pierwsza książka o Warrenie Buffecie i od razu spodobał mi się jego styl inwestowania. Mądre cytaty, motta, cała historia tego inwestora naprawdę może człowiekowi dodać motywacji do działania  i dać niezłego "kopa" komuś kto chce odnieść sukces. Ten skromny inwestor z Omahy osiągający bajeczne stopy zwrotu i będący na szczycie najbogatszych ludzi świata może pobudzić wyobraźnię niejednego inwestora, a jego dość prosty styl oparty na  inwestowaniu w wartość w długim terminie przynosi znakomite efekty.

Obecnie pozycji o której wspominałem nie ma w księgarniach internetowych, ale za to są inne oddające istotę inwestowania i mądrość życiową W.Buffeta jak chociażby:

Warren Buffet o biznesie. ePub - ebookNa sposób Warrena BuffettaJak to robi Warren Buffet?


                                                                                     
Warren Buffett inwestuje jak dziewczyna. Dlaczego powinieneś iść w jego ślady?Zarządzanie w stylu Warrena BuffettaI Ty możesz zostać Warrenem Buffettem, czyli inwestowanie skoncentrowane na GPW
                                                                                 

W moim przypadku poznanie strategii Buffeta było kamieniem węgielnym w procesie inwestowania, jednak jego reguły zacząłem wdrażać dopiero po latach. Z pewnych względów o których napiszę później strategia Buffeta nie od razu okazała się dla mnie optymalną, choć na samym początku byłem nią zafascynowany.

wtorek, 3 czerwca 2014

W poszukiwaniu "złotego strzału"

Jak sądzę każdy inwestor, który ma jakieś doświadczenie giełdowe może wskazać spółkę która dała mu w określonym czasie wiele radości. Prawdopodobieństwo tak zwanego  "złotego strzału" z powodów oczywistych jest większe w czasie silnej hossy, niż wtedy gdy rynek jest w bessie, czy w trendzie bocznym. W czasie hossy internetowej bez wątpienia taką inwestycją był dla mnie Optimus i sam fakt, że na początku nowego rynku byka miałem go w portfelu świadczy o tym, że do spółki miałem prawdziwy sentyment.
Pewnie miało  by to sens gdyby spółka została mocno przeceniona, a jej mocne fundamenty pozwoliłyby sądzić, że w przyszłości wróci na ścieżkę wzrostów... 
Akurat w przypadku Optimusa tak się nie stało, spółka powoli staczała się na dno mimo, że była hossa. Pod koniec działalności prawdopodobnie doszło w Optimusie do kolizji z prawem, a 30 października 2006 roku funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego zatrzymali jej prezesa. Wiele szumu zrobiło się wokół spółki i mimo wszystko postanowiłem ją już sobie odpuścić, ponieważ wiele komunikatów było dla przeciętnego inwestora nieczytelnych, a jak się później okazało w Optimusie dochodziło do wewnętrznych walk miedzy dużymi akcjonariuszami. 
Znający historię spółki wiedzą, że po jej przekształceniach powstała spółka CD Projekt RED, która do tej pory święci triumfy w branży gier komputerowych, ale akurat ta spółka mimo, że jest z branży high-tech nigdy nie znalazła się w kręgu moich zainteresowań.

Logo CD Projekt RED

Pod koniec września 2003 roku moja uwaga została zwrócona na spółkę MCI. Główną tego przyczyną był wzrost w przeciągu bardzo krótkiego okresu czasu o 200%. To ciekawe, ale po tak silnym wzroście zdecydowałem się na kupno tych walorów, najpierw kilkaset akcji po 0,90 zł, a trzy miesiące potem na początku roku 2004, po kolejnych wzrostach dokupiłem następny pakiet po 1,34. Środki na zakup MCI niestety już nieco uszczuplone miałem między innymi ze sprzedaży Optimusa i innych spółek, o których wspominałem wcześniej.
Rozwój ciekawych wydarzeń na spółce, o których napiszę później pozwala zakwalifikować ją do moich złotych strzałów, zresztą spółka ta w pewien sposób zdominuje nieco charakter bloga, ale wszystko w swoim czasie ...


sobota, 24 maja 2014

Na fali nowego trendu

Kiedy po wielotygodniowych obserwacjach stwierdziłem że rynek wybił się z marazmu postanowiłem zadziałać i zbudować portfel akcji. Pierwsze akcje w 2003 roku kupowałem we wrześniu, a był to niewielki pakiet  KGHM. Następnie portfel uzupełniłem akcjami ASSECO, GETINU, i PKN Orlen. 
Za resztę gotówki dokupiłem akcje Elektrimu uchodzącego za "cesarza spekulacji" i trochę Stalexportu. Cały czas moja taktyka polegała na grze w krótkim terminie tzn. jak najszybszym zainkasowaniu zysku z pojedyńczej transakcji. 

Jak analizuję teraz historię zleceń widzę, że emocje znowu wtedy wzięły górę i ekscytacja wynikająca ze wzrostów doprowadziła do zakupów w/w spółek na lokalnych górkach. 
Ciekawe w tym temacie są statystyki, które mówią że w czasie "rynku byka" zarabia tylko około 30% inwestorów, reszta niestety traci. Już sama tego świadomość powinna być bodźcem do zastosowania odpowiedniej strategii w czasie gdy rynek jest wzrostowy. Jest to bowiem "czas żniw" i tylko od samego inwestora zależy, czy zbiory będą dobre, czy niekoniecznie. Na chwilę obecną (choć to może się zmienić) cykliczność rynków jest fundamentem moich inwestycji, choć wtedy w drugiej połowie 2003 roku nie zdawałem sobie z tego sprawy. 

W moim przypadku przełom dokonał się parę miesięcy później, gdy trend wzrostowy trwał w najlepsze, a moje pierwsze inwestycje nie przynosiły zamierzonych efektów. Zauważyłem jeden ciekawy mechanizm działający na przestrzeni trwającego rynku hossy.  Otóż w początkowej jej fazie inwestorzy są spekulantami, gdyż pamiętają poprzednią fazę rynku (bessę, lub trend horyzontalny) są najczęściej nieufni i cieszą się małymi zyskami, nie doceniają siły trendu i często pozbawiają się tym samym sporych zarobków. W ten właśnie sposób łamana jest jedna z podstawowych zasad inwestowania:

   Trend is your friend


Gdy taki rynek utrzymuje się dłużej ich nieufność jest coraz mniejsza, nabierają pewności siebie, często zatraca się krytyczny osąd  pod koniec rynku byka i spekulant staje się inwestorem długoterminowym. Jak się potem okazało mechanizm taki zadziałał również w moim przypadku ...


poniedziałek, 19 maja 2014

Dynamiczny początek nowej hossy

Mając świeżo w pamięci hossę internetową zastanawiałem się, czy na giełdzie jeszcze kiedyś wydarzy się zjawisko o podobnej skali ? Widząc jak spółki osiągają coraz to nowe minima kursowe i próbując "ustrzelić" coś na podobieństwo Optimusa jak pisałem w poprzednim poście starałem się łapać górki i dołki na różnych spółkach. 
Ostatecznie skapitulowałem około początku 2002 roku widząc, że ta strategia nie przynosi efektu i mój rachunek inwestycyjny przeszedł w fazę "uśpienia" ...
Moje zainteresowanie giełdą spadło wtedy do minimum, problem był chociażby z czasem, który przeznaczałem wtedy na studiowanie, a że jednocześnie pracowałem nie miałem go za wiele. 
Jeżeli już był jakiś czas na relaks nie odmawiałem sobie udziału ze znajomymi w grach sieciowych i choć był to epizod (całe szczęście) to jeżeli ktoś pamięta z tamtych czasów sieciówkę "Unreal", to wie o czym piszę :)

Kiedy latem 2003 przeglądałem sobie serwisy giełdowe w internecie, jak to robiłem co jakiś czas dla chociażby samego "sportu" zauważyłem zwyżkę notowań większości spółek i nie wyglądało to raczej na korektę wzrostową, a na coś większego. Wtedy, nie zdając sobie z tego sprawy byłem świadkiem narodzin nowego trendu, który potem zagościł na giełdzie na kilka lat, nadszedł czas hossy ...
Na koniec roku 2003 stopy zwrotu z akcji były bardzo satysfakcjonujące dla inwestorów, indeks WIG wzrósł o 45%, a WIRR (wtedy indeks małych spółek) aż o 100%, co było wynikiem dość spektakularnym. W końcu po głębokiej dekoniunkturze rósł przemysł razem wzięty i tak obserwując wskaźnik C/WK w porównaniu do roku 2002 wzrósł z 1.05 do 1,81. Brylował tu przemysł lekki, gdzie wskaźnik ten wzrósł z 0,27 do 1,37. Aż 70 spółek z około 200 osiągnęło stopę zwrotu ponad 100%, co świadczyło o sile rynku, a inwestorzy mogli wtedy naprawdę w czym wybierać ... w przeciągu dosłownie kilku miesięcy giełda została zdominowana przez byki.




www.maklerska.pl