niedziela, 11 maja 2014

Pierwsze podsumowania i analizy

Po pęknięciu bańki internetowej w 2000 roku mój staż na giełdzie wynosił 3 lata i wydawało mi się to już bardzo długo, Teraz wiem z perspektywy czasu, że było to błędne przeświadczenie. Nie mniej jednak wtedy pokusiłem się o parę cennych wniosków, które miały pomóc mi w procesie inwestowania. 
Dodam tylko, że inwestując poznawałem nie tylko samą giełdę, ale głównie siebie i zacząłem obserwować swoje poczynania z "pozycji świadka". Tak postawa sądzę, że pozwala na kontrolowanie swoich emocji, ale też na nabranie odpowiedniego dystansu i chłodnej analizy sytuacji. Główne wnioski jakie wtedy nasuwały mi się były mniej więcej takie:

- wcześniej byłem posiadaczem lokat bankowych na których systematycznie dopisywano procenty, nie mogłem tego samego powiedzieć o akcjach, gdzie kursy większości z nich są bardzo niestabilne i w krótkim terminie wręcz nieprzewidywalne.

- jeżeli kurs akcji spółki X rośnie, lub spada to jest to czymś spowodowane, dlatego istotne jest znalezienie czynników odpowiedzialnych za taki stan rzeczy.

- jeżeli spółka którą posiadam spada do pewnego poziomu którego nie jestem w stanie zaakceptować najlepiej możliwie szybko wyjść z inwestycji (ciąć straty). Z tym wiem że miałem problem, no cóż fajnie jest mieć rację, ale nie zawsze tak jest ...

- jeżeli spółka którą posiadam rośnie muszę mieć świadomość, że nie będzie rosła wiecznie i trzeba opracować jakiś plan wyjścia z inwestycji inkasując maksymalny zysk. (wtedy nie miałem jeszcze takiego planu).

- co jakiś okres czasu na giełdzie występuje prawdziwe szaleństwo, raz kursy akcji rosną do absurdalnych poziomów, innym razem są nieprzyzwoicie tanie. Identyfikacja tych okresów to najlepszy czas na zajęcie,  albo opuszczenie rynku. 

- przesadna aktywność na rynku tzn. częste kupowanie i sprzedawanie akcji prowadzi donikąd. To czysta spekulacja poparta nierzadko subiektywnymi przesłankami. W moim przypadku raczej takie działanie wpływało na uszczuplenie, niż wzrost portfela.

- naprawdę duże stopy zwrotu osiągałem jak potrafiłem trzymać akcje w dłuższym terminie (akcje Optimusa trzymałem przez 1,5 roku)

- inwestowanie, czy spekulacja na giełdzie jest sprawą czysto subiektywną, nikt nie może narzucać nikomu własnego stylu. Warto mimo wszystko poznać wiele strategii dla stworzenia tej jednej unikalnej skrojonej "pod siebie" 

- nigdy nie można o sobie powiedzieć, że wie się wszystko, pokora to jeden z kluczowych czynników w procesie inwestowania, pewność siebie prędzej, czy później prowadzi do porażki

- cały czas trzeba wzbogacać swój warsztat narzędzi inwestycyjnych poprzez analizowanie rynku, czytanie literatury giełdowej, biografii sławnych ludzi rynku, opinii niektórych analityków, analizy wskaźników, wykresów.

- do dostępnych informacji trzeba podchodzić krytycznie, naprawdę cenne informacje raczej nie będą dostępne dla przeciętnego inwestora, dlatego istotne jest czytanie między wierszami.

Mimo że potrafiłem już wtedy wyciągać bardzo proste wnioski, mój stopień zaangażowania na rynku znacznie spadł, co było spowodowane między innymi nauką do matury, a potem rozpoczęciem studiów połączonych z pracą zawodową. 

czwartek, 8 maja 2014

Doświadczenie bańki internetowej

To już 14 lat minęło odkąd byłem świadkiem pierwszej bańki na giełdzie (ale ten czas leci). Bańka ta została nazwana mianem internetowej, a ja byłem jej bezpośrednim uczestnikiem poprzez posiadanie w tym czasie akcji Optimusa, a później Agory. Szkoda, że wtedy nie prowadziłem dzienniczka zdarzeń, byłby tam pewnie ciekawy materiał analityczny odnoszący się do subiektywnych emocji i podejścia do inwestycji ...
O ile na świecie, szczególnie w USA cały proces gwałtownie zaczął się rozwijać w 1995 roku co widać  doskonale na długoterminowym wykresie Nasdaq, to u nas było to znacznie później, chociażby z tego względu że na giełdzie  nie było wiele spółek nowej gospodarki.



Osobiście poza Optimusem którego byłem wtedy szczęśliwym posiadaczem kojarzę jeszcze Agorę, której miałem wtedy mały pakiecik akcji, spółkę 7bulls (spółka istnieje, ale wycofano ją z GPW). W tamtych czasach wystarczyło tylko, że jakaś spółka ogłosiła że wchodzi w branżę informatyczną i to było wystarczającym bodźcem do dynamicznego wzrostu jej notowań.
Dowodem tutaj są akcje Optimusa, którego wzrost był wręcz imponujący !! Kurs min. z 1999 roku na poziomie około 33 zł wzrósł do poziomu 377zł rok później. Gdybym wtedy sprzedał te akcje uzyskałbym bajeczną wręcz stopę zwrotu z zainwestowanego kapitału na poziomie około 850%.
Powodem ówczesnej "internetowej gorączki" na przykład w USA była premiera przeglądarki Netscape i możliwość przeglądania internetu, a potem  Windowsa 95 z przeglądarką Internet Explorer. Nie bez znaczenia były również niskie stopy procentowe i konieczność szukania branż, w których byłaby możliwość pomnożenia kapitału. Takie możliwości dawał internet, gdzie można było zdobyć środki przedstawiając swoją nie zawsze perspektywiczną koncepcję biznesu.

I tak technologiczny indeks  Nasdaq osiągnął rekordową wartość w marcu 2001, a było to ponad 5100 punktów i jak do tej pory nie pobił tego poziomu.


W Polsce z kolei swoje najlepsze czasy miał indeks nowych technologi TechWiG, który tylko w styczniu 2000 roku wzrósł o 22%, a w lutym osiągając szczyt było to 77%. Potem było już tylko gorzej i z miesiąca na miesiąc indeksy traciły na wartości, a  ludzie widząc spadki tracili wiarę w spółki "nowej gospodarki".
Wiele firm wtedy poupadało nie realizując założeń z przedstawionych biznesplanów, ale te które przetrwały  ciężki okres po pęknięciu bańki internetowej dziś należą do potentatów i wciąż się doskonale rozwijają (Google, eBay, Amazon).
Teraz z perspektywy czasu wszystko wydaje się proste, ale wtedy miałem na ten temat inne zdanie. Byłem częścią tłumu który cechował wielki entuzjazm do zachodzących zmian. Mając akcje spółki z branży cieszyłem się kiedy mogłem w tych zmianach uczestniczyć, choćby przez wzrost wartości posiadanych akcji. Jednak moment kiedy czar prysł, był dla mnie momentem uśpienia i kiedy spółka zaczęła tracić na wartości ignorowałem istotne rynkowe sygnały o których wtedy nie miałem zielonego pojęcia. Moment zwątpienia przyszedł kiedy kurs akcji Optimusa z ceny max 377zł zapikował do poziomu poniżej 100zł.
Wtedy wyszedłem z rynku i mimo, że transakcja w sumie okazała się zyskowną nie do końca byłem z niej zadowolony tracąc możliwość większego zysku.

Przykład Optimusa był bardzo ciekawym doświadczeniem, mimo że nie było ono kosztowne od strony finansowej, to był to dla mnie prawdziwy test i to przez duże T.

wtorek, 6 maja 2014

Pierwsza inwestycja na długi termin ...

Kiedy pod koniec 1998 roku straciłem pracę i rozglądałem się za nową miałem sporo czasu i mogłem bardziej przyjrzeć się rynkowi akcji. W tym czasie szukając nowej posady na etacie od czasu do czasu przeglądałem gazetę Parkiet, gdzie coraz więcej było artykułów promujących branżę informatyczną i internetową. Doskonale pamiętałem lidera wzrostów z roku 1995 jakim była spółka Computerland (obecnie Sygnity), która wówczas dała jednoroczną stopę zwrotu z akcji w wysokości niecałe 400%.
Mając trochę wolnych środków postanowiłem znowu wejść na rynek i mój wybór padł na firmę OPTIMUS.

Kto interesował się rynkiem komputerów w Polsce wie, że w latach 90-tych spółka ta  była jednym z większych producentów pecetów w Polsce, laptopów, potem kas fiskalnych i wreszcie była twórcą wiodącego portalu internetowego Onet.pl. 
Za jedną akcję Optimusa, a było to w styczniu 1999 roku zapłaciłem około 40zł. i spokojnie czekałem na rozwój sytuacji ... nie minęło dwa może trzy tygodnie i kurs zaczął dynamicznie piąć się do góry. Kiedy na rachunku z akcjami Optimusa pokazał się pokaźny zysk zacząłem się zastanawiać kiedy go zrealizować i pierwszy poziom jak sobie założyłem to 100%, zatem chciałem podwoić kapitał. 
Chciałem wykorzystać swoje dotychczasowe doświadczenia z akcjami spółki Ocean i ŁdaSA (tych spółek już nie ma), gdzie po udanej spekulacji zwrot z inwestycji sięgał grubo ponad 100%. Tak się jednak nie stało i mając akcje Optimusa, które zyskiwały już u mnie grubo ponad 100% sytuację obserwowałem dalej ...



niedziela, 4 maja 2014

Od tradera do inwestora długoterminowego cz.2

Koniec lat 90-tych ubiegłego wieku był dla mnie bardzo ciekawy. Zatrudniłem się w znanej korporacji na Śląsku i pierwsze co mnie tam zachwyciło to organizacja w zachodnim stylu wspomagana komputeryzacją na szeroką skalę. Jako dotychczasowy posiadacz komputera osobistego Commodore 64 cały czas nie mogłem się nadziwić możliwościami nowych maszyn. 
Te z kolei były dobrem luksusowym, ponieważ koszt monitora z komputerem klasy PC oscylował w granicach 5 tys.złotych, z kolei laptopy z najniższej półki kosztowały około 10tys.!! , zatem dla wielu zakup takiego sprzętu pozostawał w sferze marzeń, dla mnie zresztą też, a jeżeli tylko była możliwość w pracy zasiadałem za klawiaturą i poznawałem możliwości Pecetów nie mogąc wyjść z podziwu.
Jeszcze większe zdumienie wywołał u mnie Internet i jego możliwości. Polska uzyskała dostęp do internetu w 1991 jak USA zniosły blokady sieciowe na połączenia z naszego kraju.
Pierwszy polski portal Wirtualna Polska zastartował w 1995 roku, a Onet w 1996. Znane wszystkim Allegro zaczęło działać w 1999 roku. Pewnie niewiele osób zdaje sobie sprawę z racji tych wydarzeń, ale badacze tych przemian na całym świecie określili to zjawisko mianem "rewolucji informatycznej". Jak dotychczas w dziejach ludzkości były tylko dwa takie wydarzenia które wpłynęły znacząco na życie ludzi. Była to rewolucja agrarna i rewolucja przemysłowa. Nie będę się rozwodził nad tymi zjawiskami, ale świetnie opisuje je amerykański futurolog Alvin Toffler w książkach "Początek nowej cywilizacji", albo "Trzecia fala".

Jak to już w historii ludzkości się zdarzało także rewolucja informatyczna była dziełem nowych bohaterów którzy w odróżnieniu od bohaterów poprzedniej rewolucji przemysłowej często nie posiadali wielkiego kapitału, ale za to nadrabiali to niebywałą wiedzą, wyobraźnią i niesamowitym zapałem do pracy. Wymienię tu chociażby takich ludzi jak Bill Gates, Steve Jobs, Michael Dell, Lary Page, Sergiej Brin, Mark Zuckerberg i wielu innych. Ludzie ci z pewnością mają spory wkład w rozwoju cywilizacji i dzięki nim śmiało można powiedzieć, że weszliśmy na wyższy stopień rozwoju ludzkości.Jak się później  okazało w moim przypadku świadomość tych zmian miała kluczowe znaczenie w podejściu do inwestycji ...


piątek, 2 maja 2014

Od tradera do inwestora długoterminowego cz.1

Jak wiadomo sukces na giełdzie zależy od tego jaką potrafimy osiągnąć stopę zwrotu z inwestycji. Oczywiście najlepiej byłoby żeby była wysoka, nawet bardzo wysoka, zatem można ująć w skrócie że trzeba kupić tanio, a sprzedać drogo. Sytuacja wygląda jeszcze lepiej jeżeli kupi się bardzo tanio, a sprzeda bardzo drogo, zatem teoretycznie jest to dość proste. 
Żeby było jeszcze prostsze można to udokumentować kilkoma  wykresami, ale zrobię to w następnych postach, bo sprawa jest niezwykle ciekawa. 
Zaczynając przygodę z inwestowaniem nawet nie pamiętam w jakiej fazie był rynek akcji, może to była dystrybucja, akumulacja, albo trend boczny, w każdym razie moje akcje, a były to akcje Zakładów Tłuszczowych Kruszwica zaczęły tanieć i żeby nie ponieść większej straty sprzedałem je w niedługim czasie . Tak na marginesie to kryterium wyboru właśnie tych akcji była możliwość uzyskania ulgi podatkowej i tak oprócz akcji wpadło mi jeszcze 20% zwrotu z podatku. Wtedy była to ciekawa praktyka stosowana przy sprzedaży spółek z udziałem Skarbu Państwa i w zasadzie wszystkie sprzedawały się na pniu przynosząc już na otwarciu niezłe stopy zwrotu.
Najstarsi inwestorzy (ja nie) pamiętają debiut Banku Śląskiego, gdzie cena podczas debiutu była o ponad 13 razy wyższa od emisyjnej. Można sobie zadać pytanie kto tak te akcje wyceniał i kto tworzył prospekt emisyjny ? 
 
Wiem tylko, że jak kupowałem moje pierwsze akcje, a potem akcje wielu innych spółek poruszałem się po rynku bezwładnie bardziej kierując się chęcią szybkiego zysku, intuicją, byłem aktywny, nawet bardzo aktywny ... poruszałem się od transakcji do transakcji podliczając raz zyski, raz straty. Ponieważ grałem małym kapitałem bardziej traktowałem to jako zabawę, w miarę jak stopniowo dokapitalizowałem rachunek i pojawiły się jakieś większe emocje moja przygoda z giełdą stała się poważniejsza. 
Mimo że grałem większymi pieniędzmi mój status specjalnie się nie zmienił, minęło może jakieś 2 lata i mój rachunek inwestycyjny został uszczuplony o środki które przeznaczyłem na zakup samochodu, a notowania giełdowe sprawdzałem sobie dla sportu z czystego sentymentu dla chociażby kilku spółek które posiadałem kiedyś w portfelu.
Na rachunku pieniężnym zostały mi tylko niewielkie środki które za bardzo nie wiedziałem jak ulokować bo rynek w tym czasie był niemrawy i niewiele się działo, a był to początek roku 1998  ...

sobota, 26 kwietnia 2014

Motywacja - jeden z kluczy do sukcesu na giełdzie

Zanim wspomnę coś o motywacji przytoczę motto, które ma istotny wpływ na jej poziom:
         "Jeżeli sam się nie zdyscyplinujesz, zdyscyplinują Cię inni ... "
Jak wiadomo każde działanie wymaga określonej motywacji, aby je wogóle podjąć. Zatem od razu nasuwa się pytanie co może motywować do inwestowania na giełdzie ? 
Jak dla mnie odpowiedź jest banalnie prosta, chodzi oczywiście o zarabianie pieniędzy, choć ta kwestia wymaga rozwinięcia ...
Gdyby sprawa sprowadzała się tylko do pieniędzy wystarczyłaby mi praca na etacie, którą teraz wykonuję i mimo że daje mi przyzwoity poziom zadowolenia zawsze szukałem  czegoś co potrafi poszerzyć horyzonty i jednocześnie przynieść dodatkowe dochody. 
Śmiało mogę napisać po latach, że giełda potrafi sprostać takim oczekiwaniom i choć na początku sprawy wyglądają na niezwykle zagmatwane, potem wszystko układa się w logiczną całość. To motywacja do działanie powoduje, że chcemy robić coś jak najlepiej, uczymy się, angażujemy się finansowo, emocjonalnie i czasowo. 
Pomimo, że  cel  inwestycji to  zarabianie pieniędzy, jak dla   mnie nie są  one celem nadrzędnym, a tylko narzędziem do realizacji marzeń. Te z kolei są różne, jedne kosztowne inne mniej, mogą być czasem bardzo pospolite, albo dość wyszukane. Jeżeli zatem  mają   decydować o naszej jakości życie i być   elementem sukcesu dlaczego ich nie realizować ?!

Obserwując ilość rachunków inwestycyjnych można zauważyć, że od paru lat mamy stabilizację i specjalnie nie przybywa nowych inwestorów. Sądzę jednak że przyszłość przyniesie nam nowe wyzwania, jak chociażby konieczność samodzielnego gromadzenia środków na starość. Jak wiadomo OFE idą do likwidacji, zatem ich rola na giełdzie będzie niewielka, z kolei wielkość emerytury z ZUS-u już może co niektórym spędzać sen z powiek ...
 
Pozostawienie ludzi samym sobie, a wygląda na to, że nasz rząd w tej kwestii jest bezradny nie wróży dobrze przyszłym emerytom ... samo podniesienie wieku emerytalnego będące szukaniem oszczędności, a przymykanie oka na grupy uprzywilejonane świadczy o hipokryzji kolejnych grup rządzących.
Zresztą społeczeństawa zachodu i nasze starzeją się, a problem z wypłatami emerytur związany z niedotrzymaniem tzw.umowy pokoleniowej może być naprawdę spory ...
Ciekawą poyzcją poruszającą ten problem jest "Przepowiednia bogatego ojca" R.Kiyosakiego, oby tylko czarne wizje autora zawarte w tej książce nie sprawdziły się, choć dają wiele do myślenia ...
Przepowiednia bogatego ojca


wtorek, 22 kwietnia 2014

Specyfika literatury giełdowej ...

Wszelkie materiały na temat giełdy, a konkretnie ich właściwy dobór jak się później okazało w moim konkretnym przypadku nie było wcale takie proste. O ile na początku przygody z inwestowaniem człowiek się nad tym specjalnie nie zastanawiał, to po dłuższym czasie trzeba było coś zmienić. Dobitnym przykładem jest tutaj właściwy dobór literatury z zakresu giełdy. O ile na początku powstania rynku kapitałowego w Polsce był jej deficyt i biblią dla inwestorów mogła być zresztą całkiem dobra "Sztuka Spekulacji" to po latach można było zaobserwować swoisty zalew literatury tego pokroju. No właśnie i tu pojawia się pytanie co wybrać, aby najlepiej na tym skorzystać ?
Jaka książka najlepiej spełni moje oczekiwania i spowoduje że stanę się lepszym, skuteczniejszym inwestorem?
Dla mnie sprawa jest już oczywista, choć do pewnych wniosków dochodziłem przez dłuższy czas i postaram się co nieco wyjaśnić. Na początku mojej przygody z giełdą starałem się akcje kupować i sprzedawać z zyskiem dlatego chciałem być dobrym traderem ... mimo wszystko wyniki moich transakcji nie były dobre i takie inwestycje powodowały u mnie pewien dyskomfort.
Teraz już wiem że najlepiej czuję się jako inwestor długoterminowy, dlatego interesuje mnie literatura z dziedziny tych inwestycji.

Chyba najważniejsza kwestia dla mnie to autorzy publikacji. Dla mnie wzorem do naśladowania są ludzie sukcesu, którzy mają na koncie spore osiągnięcia i sprawdzili się jak wybitni inwestorzy. Skoro tym ludziom udało się odnieść sukces, to  stosując się do ich wskazówek istnieje prawdopodobieństo, że może akurat i mi się uda.
Nie chcę nikogo obrazić, ale pojawiło się wielu ludzi znikąd, autorów książek publikacji, analityków, i innych których staram się unikać. Ludzie Ci uczą inwestowania, zachęcają do zapisywania się na różne kursy, starają się prowadzić przyszłego inwestora za rączkę, a sami często nie kupili nawet jednej akcji. Czy za wzór chcielibyśmy mieć takich "pseudo nauczycieli"?
Swoistą grupą są też wykładowcy akademiccy, który publikują swoje "wypociny" opisując teorie na temat giełdy niezrozumiałym bełkotem i tysiącami wzorów. Tym samym robią krzywdę swoim studentom będącym przecież potencjalnymi przyszłymi inwestorami.
 
Uważam że każdy przekaz powinien być prosty i zrozumiały dla ludzi potrafiących logicznie myśleć, bo "sukces tkwi w prostocie" i tak też jest wg. mnie z inwestowaniem. 
To właśnie "inwestycyjny bełkot" autorów książek, analityków, czy innych pisarzy giełdowych powoduje to, że ludzie szybko się zniechęcają do wejścia na rynek sądząc, że to nie dla nich, a wiedza z tej dziedziny należy do tajemnej, niedostępnej dla przeciętnego śmiertelnika ...

Myślę że szukając autorytetów od których moglibyśmy się czegoś nauczyć, to oprócz tych z dziedziny inwestowania wiele wskazówek otrzymamy od znanych ludzi biznesu, polityki, sportu, wojskowości, medycyny, a nawet religii i innych ... ciekawe nieprawdaż ?
Giełda związana jest ściśle z ekonomią, a ta z kolei należy do nauk społecznych, stąd mamy tak szerokie spektrum dziedzin z którymi można znaleźć powiązanie. 
Rozpoczynając inwestowanie na giełdzie najważniejsza jest wg. mnie motywacja, zresztą to ona kierunkuje nasze działanie w różnych dziedzinach życia, ale w tym przypadku to element, który determinuje nasz start w świecie inwestycji ... 


www.maklerska.pl