czwartek, 17 kwietnia 2014

Cykle koniunkturalne, a inwestowanie cd.

W poprzednim już dość odległym poście wkleiłem wykres indeksu SWIG80. Sytuacja na giełdzie zmieniła się na tyle że tego indeksu już nie ma. W zamian za to indeksy mniejszych spółek reprezentuje  WIG50 i WIG250. Ponieważ WIG250 w miarę wiernie odzwierciedla wykres swojego poprzednika wklejam go w czasie rzeczywistym tj. po okresie 3 lat. W poprzednim wpisie na wykresie widać dodatkowo prostą średnią wykłądniczą EMA21, podobna zresztą średnia jest na aktualnym. To bardzo proste narzędzie które oferuje każdy program do analizy technicznej okazało się dość pomocne w hossie i przy zachowaniu dyscypliny również w bessie ... pozwoliło na  określenie momentów wyjścia i wyjścia z rynku.
Pomimo, że raczej inwestuje fundamentalnie absolutnie nie bagatelizuję techniki i w mojej opinni jest ona swietnym uzupełnieniem w chwilach decydujących na rynku, głownie w początkach i końcach rynków byka i niedźwiedzia ...


 Wykres indeksu WIG250

Obserwując powyższy wykres i mając świadomość cykli koniunkturalnych w gospodarce inwestowanie staje się dużo prostsze, bo wtedy można stworzyć plan i swoistą unikalną strategię działania tak ważną w skutecznym inwestowaniu.

"Ludzie nie planują przegrywać, przegrywają bo nie planują"

niedziela, 16 października 2011

Cykle koniunkturalne, a inwestowanie

Osobiście uważam że najlepszą metodą osiągania dużych zysków na giełdzie dla inwestora giełdowego jest synchronizacja z cyklami koniunkturalnymi. Poniżej mamy uproszczony wykres cyklu koniunkturalnego w gospodarce, który bardzo zbliżony jest do cykli giełdowych.


Jak widać rozwój gospodarczy nigdy nie przebiega w sposób liniowy, w zasadzie porusza się od fazy depresji do rozkwitu. Charakterystyczne są w nim fazy przejściowe takie jak ożywienie, czy kryzys. 
Istotne jest też to, że rozwój jest zawsze wzrostowy tzn. każda kolejna depresja jest na poziomie wyższym niż poprzednia. W innym przypadku można by mówić o cofnięciu rozwoju cywilizacyjnego , czego jeszcze nie byliśmy świadkami. Biorąc pod uwagę rozwój technologi, medycyny, nauk ścisłych itp. taki wariant jest mało prawdopodobny.. 
Zakładając nieustanny rozwój można z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że przedsiębiorstwa również będą się rozwijać, wytwarzając coraz to nowsze. lepsze produkty, pomnażać kapitał, zatrudniać ludzi etc. 
Wszystko to spowoduje po pewnym czasie że ich akcje będą rosły.
Kiedy w takim razie rozpocząć swoją przygodę z inwestowaniem ?
Wszystko wygląda fajnie jak się spojrzy na wykres długoterminowy jaki mamy poniżej:

Wykres indeksu indeksu SWIG80

Jak widać na powyższym wykresie wszystko wygląda super. Można zaobserwować na nim solidny
 "rynek byka" w latach 2006 do połowy roku 2007. Ten rynek w rzeczywistości trwał od 2003 
roku, ale to inny temat ...
Napiszę tylko że od początku wielkiej hossy do jej końca indeks małych spółek wzrósł o około
 1500% co jest wynikiem spektakularnym, a niektóre spółki zanotowały wzrosty sięgające kilka tys. procent. 

Dla inwestora długoterminowego zatem oczywistą sprawą jest w którym momencie rynku zajmować pozycję.  To dołek bessy chociażby ten z 2003 roku i ten który widać na wykresie tj. okolica marca 2009 to niemalże idealne momenty do zakupu akcji. Czy to jest proste ?
Gdyby to było proste większość inwestorów (nie tylko tych długoterminowych) byłoby milionerami, ale tak nie jest. Jest wiele przyczyn odpowiadających za taki stan rzeczy, ja zwrócę uwagę tylko na wszechobecny strach panujący w fazie dołka bessy ... zniechęcenie, rynkowa panika  jest tak wielka, że inwestorów krępuje swoisty paraliż, który nie pozwala podejmować im racjonalne decyzje. 
W tym czasie rynkowi zawodowcy trzymają się swoich reguł np.Warren Buffet: 


"Wielkie okazje inwestycyjne pojawiają się gdy wspaniałe spółki są dotknięte
 przez niespodziewane okoliczności, które powodują przecenę akcji"



"Po prostu staramy się być lękliwi, kiedy inni są chciwi, a staramy się być chciwi, 
kiedy inni są lękliwi"















czwartek, 24 marca 2011

Magia procentu składanego, jeden z fundamentów inwestowania

Zanim napiszę coś o mojej strategii inwestycyjnej jaką jest inwestowanie długoterminowe muszę wspomnieć o czymś, co tak naprawdę mnie do niej przekonało.
Chodzi mi konkretnie o efekt procentu składanego. Coś jest na rzeczy skoro sam A.Einstein powiedział kiedyś że  "Największym wynalazkiem ludzkości jest procent składany." Procent składany to nic innego jak tylko ponowne inwestowanie zysku z inwestycji, a jego magia pojawia się wtedy gdy połączymy jego moc z regularnością w oszczędzaniu, czy inwestowaniu. Nie trudno się domyśleć że kłania się tutaj dyscyplina, której utrzymanie jest jednym z najtrudniejszych aspektów w procesie inwestycyjnym.

Trochę dziwi mnie jak czasami ludzie próbujący odnieść sukces w inwestycjach bagatelizują efekt procentu składanego. Długi czas w którym działa jego magia jest potężnym aktywem, a przełożenie decyzji o oszczędzaniu czy inwestowaniu tylko o rok powoduje że tracimy w przyszłości bardzo dużo.

Przykład działania procentu składanego.
 Wartość kapitału początkowego 4000 zł. Roczna stopa zwrotu 40%.


1
5600
2
7840
3
10976
4
15366
5
21512
6
30118
7
42165
8
59031
9
82644
10
115701
11
164982
12
226775
13
317485
14
444480
15
622272
16
871181
17
1219653

Z powyższej tabelki widać że po 17 latach zakładając stałą stopę zwrotu 40% rocznie przekraczamy kwotę miliona złotych. Przyrost kapitału w ostatnich siedmiu latach jest wręcz imponujący i to wszystko z początkowej kwoty tylko 4000 zł !!! Nietrudno domyśleć się gdzie jest haczyk.
Uzyskanie stopy zwrotu na poziomie 40% w skali roku jest sporym wyzwaniem, dlatego na pewno nie jest to rozwiązanie dla oszczędzających na lokatach bankowych czy inwestujących w obligacje. Trzeba tutaj pokusić się o instrumenty bardziej ryzykowne którymi mogą na przykład być akcje. Realny poziom ustalonej przez nas stopy zwrotu spowoduje, że zaczynamy tworzyć swoisty plan inwestycyjny który teraz będzie naszym sprzymierzeńcem w podejmowaniu decyzji.  Wspominając o inwestowaniu w akcje to czy musi ono  być dla nas ryzykowne ?? moim zdaniem wcale tak być nie musi, ale to już inny temat.
Wracając do procentu składanego może on naprawdę odmienić nasze życie, i to od nas zależy czy wykorzystamy to narzędzie dla własnej korzyści, czy zignorujemy je poprostu  uznając że jest to niepotrzebny wynalazek.
Jeżeli tylko chcemy policzyć sobie inny wariant niż ten z tabelki wyżej i dobrać inne parametry rocznej stopy zwrotu i kapitału początkowego możemy użyć  kalkulatora do tych obliczeń.

Wszystko byłoby piękne gdyby procent składany zawsze nam sprzyjał, niestety nie zawsze tak jest. Sytuacja zmienia się diametralnie gdy zaczynamy tracić. I tak przykładowo:

- tracąc 30% kapitału żeby odrobić stratę potrzebujemy wzrostu 43%
- tracąc 40% kapitału żeby odrobić stratę potrzebujemy wzrostu 66%
- tracąc 50% kapitału żeby odrobić stratę potrzebujemy wzrostu 100%
- tracąc 60% kapitału żeby odrobić stratę potrzebujemy wzrostu 150%

Świadomość tak dużych strat i ich mozolnego odrabiania jeszcze bardziej powinna zmobilizować nas do stworzenia takiej strategii inwestycyjnej, aby narzędzie jakim jest procent składany pracowało zawsze dla nas, a nie przeciwko nam.

wtorek, 12 października 2010

Ciekawy przypadek Roberta Kyosakiego

Czasem zastanawiałem się dlaczego spośród moich znajomych tylko ja zajmowałem się inwestycjami giełdowymi. Nie potrafiłem sobie tego do końca wytłumaczyć, ale mniej więcej w 2006 roku trafiły do mnie dwie książki Roberta Kiyosakiego, pierwsza to "Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec", druga "Kwadrant przepływu pieniędzy"

Bogaty ojciec, biedny ojciec

Po przeczytaniu "Biednego Bogatego Ojca" znacznie wzrosła moja motywacja do inwestowania i widziałem że kierunek w którym podążam jest słuszny. W późniejszych latach wiedza z tej książki pozwoliła mi na zachowanie dyscypliny finansowej, właściwym postępowaniu z pieniędzmi (inwestowaniu ich) i mimo że pracuję na etacie i traktuję moją pracę poważnie, to równie poważnie zajmuję się moimi inwestycjami, choć w przeszłości nie mogę powiedzieć że tak było .
Zresztą głównym przesłaniem tej książki jest ucieczka z "wyścigu szczurów", a co za tym idzie zdobycie niezależności i wolności finansowej. Sam autor jest ekspertem od spraw rynku nieruchomości, i choć o giełdzie ma niewielkie pojęcie to może nam pomóc w odpowiednim kształtowaniu mentalności inwestycyjnej.

Druga książka Kiyosakiego pozwala nam na odnalezienie się w odpowiednim miejscu systemu przepływu pieniędzy. Pozwala na szersze spojrzenie na naszą aktualną sytuację finansową i ewentualnie jej zmianę, Książka wyjaśnia wady i korzyści jakie mamy będąc pracownikiem etatowym, samozatrudnionym, biznesmenem, czy inwestorem. Pozwala na określenie przyszłych działań mogących zmienić sytuacje osoby niezadowolonej z aktualnego sposobu zarabiania pieniędzy.



Kwadrant przepływu pieniędzy

Główną zaletą tych książek, jak i zresztą innych książek Roberta Kiyosakiego jest prosty przekaz. Nawet osoba nie będąca biegła w dziedzinie finansów i ekonomii nie powinna mieć problemów ze zrozumieniem teksu. Swoją drogą dziwię się trochę że tematyka zawarta w książkach nie jest przekazywana na poziomie naszego szkolnictwa, ale to już temat na debatę i chyba nie ma tego co tutaj rozwijać ...

W mojej opinii jednak te publikacje mają jedynie wartość motywacyjną i na tym póki co poprzestałbym. Mam poważne wątpliwości czy Kiyosaki ma jakieś konkretne pojęcie o rynku papierów wartościowych, a nawet o rynku nieruchomości o którym pisze najwięcej. Jeżeli za bardzo ktoś wgłębi się w tematykę jego książek to można odnieść wrażenie, że to typowy sprzedawca marzeń ... podobnie jak Tony Robins może wskazać nam pewną drogę, ale nic poza tym. W większości ludzie po oswojeniu się z treściami takich "motywatorów" są naładowani pozytywną energią i to jest ok, niestety trwa to dość krótko i szybko się kończy. Wg. mnie główne cechy które decydują o sukcesie w różnych dziedzinach życia związane są ściśle z dyscypliną i determinacją, a te z kolei szkoląc w sobie powodują że wcale nie musimy zawsze czuć się świetnie ... dla wielu będzie to oznaczało wiele wyrzeczeń i związanego z tym trudu dnia codziennego.


piątek, 8 października 2010

Czas na edukację i zdobywanie doświadczenia

Jeżeli chcemy do czegoś dojść i odnosić sukcesy, to niemal w każdej dziedzinie życia niezwykle istotnym elementem jest edukacja i coś co jest nie mniej ważne, a czasem nawet ważniejsze, chodzi o doświadczenie.
Żeby wykreować sobie pewną przewagę inwestując na giełdach akcji trzeba naprawdę się solidnie przyłożyć, bo nieodrobione zadanie domowe może nas w przyszłości bardzo drogo kosztować.
Trzeba sobie zdawać sprawę kto oprócz nas jeszcze inwestuje lub spekuluje na giełdzie i tutaj położenie początkującego inwestora jest nie do pozazdroszczenia.

Nie tylko my walczymy o jak najwyższą stopę zwrotu która jest niejako miernikiem naszych decyzji inwestycyjnych. Po tej samej, albo po przeciwnej stronie rynku mamy ludzi którzy reprezentują cały przemysł inwestycyjny czyli np:

- zawodowi inwestorzy i spekulanci
- insiderzy (ludzie z wewnątrz spółek)
- zarządzający różnych funduszów (TFI, OFE, FIZ, Asset Management, fundusze hedgingowe)
- Skarb Państwa
- doradcy finansowi i inwestycyjni

Kiedy spojrzy się na CV tych nawet nie najlepszych, ale ze średniej półki człowiek naprawdę może nabawić się kompleksów, ale mając w sobie motywację  do nauki, zestaw odpowiednich narzędzi, a przede wszystkim dyscyplinę i konsekwencje w działaniu to wcale nie jesteśmy na straconej pozycji.
Wszystko zależy teraz już tylko od nas, od naszego zaangażowania i chęci uczenia się, a w dużej mierze będziemy musieli uczyć się sami, sami będziemy szukali interesujących nas treści i mentorów, a to wcale nie  jest takie proste.
Często jest tak, że główne problemy tkwią w nas samych, w naszych nawykach, dlatego też nierzadko w procesie kształcenia zmieniamy samych siebie. Gdyby wszystko opierało się na teorii sprawa byłaby całkiem prosta, niestety w inwestycjach bardzo istotny jest komponent emocjonalny, a ten kształtujemy poprzez doświadczenie i to czasem wieloletnie.
Osobiście uważam że psychologia w inwestowaniu to około 70% sukcesu na giełdzie, dlatego jej znajomość jest naprawdę ważna. Kluczem będzie tutaj inteligencja emocjonalna, ale o tym napiszę coś później ...

Pierwszą książką którą przeczytałem na temat giełdy była "Sztuka spekulacji" Zenona Komara, było to chyba w roku 1996:

Sztuka spekulacji

Przez wielu ówczesnych inwestorów ta książka było niemalże ich biblią z chociażby z tego względu, że na rynku było bardzo mało publikacji na temat giełdy, a "Sztuka Spekulacji" oferowała naprawdę sensowne treści dlatego sądzę że obecnie warto zaznajomić się z tą pozycją chociażby z tego względu, że jest to giełdowa klasyka ... 

wtorek, 11 maja 2010

Witamy na GPW

Moje zainteresowanie giełdą do tego stopnia wzrastało że oprócz notowań w serwisach ekonomicznych prasy codziennej zacząłem systematycznie kupować gazetę "PARKIET", najczęściej w soboty, bo wtedy były tam zamieszczane podsumowania z całego tygodnia. Trzeba było się śpieszyć rano, bo Pani w kiosku dysponowała 2-3 egzemplarzami i jak się człowiek nie załapał  musiał deptać do następnego.
Wtedy w 1995 roku hitem na giełdzie była spółka Computerland która osiągnęła roczną stopę zwrotu około 400%.
Na co trzeba zwrócić uwagę to sektor w którym działała ta spółka, czyli informatyka. Chodzi o to, że kilka lat później spółki z tego sektora spowodują coś co popularnie nazywane było bańką spekulacyjną, a ta pod nazwą "Wielka Hossa Internetowa" była naprawdę czymś niesamowitym ...
Ponieważ nasz kraj był świeżo co po zmianie systemu zaczęła się wielka wyprzedaż majątku narodowego popularnie zwana prywatyzacją. O ile na początku powstania giełdy spółek notowanych było chyba 10, to w kolejnych latach ich liczba dość szybko zaczęła rosnąć i to głównie dzięki prywatyzacji.
Debiuty takich spółek niemalże zawsze były udane co świadczyło o coraz większym zainteresowaniu naszym rynkiem kapitałowym ze strony nie tylko inwestorów indywidualnych, ale coraz większej ilości funduszy inwestycyjnych, nawet tych z zagranicy. Dodatkową zachętą ze strony państwa była możliwość odliczenia zakupu akcji prywatyzowanych spółek od podatku, no i oczywiście zyski z akcji nie podlegały opodatkowaniu.

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Pierwsze inwestycje ...

Reformy gospodarcze w Polsce oraz uruchomienie warszawskiej giełdy papierów wartościowych zachęciły szefów The Pioneer Group do zainteresowania się naszym rynkiem. W marcu 1992 roku The Pioneer Group powołał do życia Pioneer Pierwsze Polskie Towarzystwo Funduszy Powierniczych, jako 100-proc. jego właściciel. Natomiast w lipcu wprowadził na rynek nieznaną dotychczas metodę zbiorowego inwestowania, czyli Pioneer Pierwszy Polski Fundusz Powierniczy (obecnie: Pioneer Zrównoważony).


Ponieważ dokładnie 12 stycznia 1994 roku dostałem wezwanie do armii :) coś trzeba było zrobić z pieniędzmi które wówczas zaoszczędziłem i padło na ten właśnie fundusz. (prawdę mówiąc innych wtedy nie było).
W TV leciały zachęcajace reklamy o potęznych stopach zwrotu rzędu 200 % rocznie, a to już budziło moją wyobraźnię, bo jak sobie prosto policzyłem przez 15 miesięcy pobytu w wojsku zarządzający  potroją mój całkiem przyzwoity jak dla mnie  kapitał. (było to około 30 milionów co na nowe PLN równe było około 3 tys. :)
Tak postanowiełem i tak zrobiłem, niestety moja wiedza o rynku kapitałowym, a w zasadzie niewiedza szybko zweryfikowała moje ambitne plany.
Zakupu jednostek funduszu dokonałem w końcowej fazie trwającej 2 lata wielkiej hossy  1993-1994 (de facto to Pionier ją po części napędzał) i potem tylko zza krat jednostki w Powidzu wysłuchwałem z komunikatów radiowych do połowy 1995 roku jak jednostki mojego funduszu lecą na pysk, zresztą z całą giełdą. 
Po powrocie do cywila w krótkim czasie umorzyłem jednostki ze stratą której nawet nie pamiętam i już nigdy nie myślałem o inwestowaniu w fundusze. 
Zacząłem jednak drążyć temat i to co zwróciło moją uwagę to same akcje notowane na GPW. 

www.maklerska.pl